sobota, 12 września 2015

Rozdział 2: Ja też mam swoje problemy!

Najlepiej myśli się z daleka od wszystkich.... Nie przejmując się innymi.... Nie przejmując się tym, że innym zadajesz ból...

 - Mamy jeszcze dla ciebie jedną niespodziankę, ale to już jutro przy śniadaniu. - Powiedziała Oliwia w stronę Anety. Ta się trochę zdziwiła. I się jej nie dziwię! Tym razem nawet ja nie wiem co oni knują. Po chwili para opuściła pokój, a ich córka skierowała na mnie podejrzliwy wzrok.
- Gadaj. - Powiedziała stanowczo.
- Nie mam co. Tym razem to nawet ja nie wiem o co chodzi. - Wzruszyłam ramionami i wstałam.
- Gdzie idziesz?
- Do siebie.
- Ale przecież nie chciałaś siedzieć sama.
- No. Ale teraz już chcę. - Odpowiedziałam i wyszłam z jej pokoju. Żeby nie natknąć się na opiekunów szybko pobiegłam do mojego.

Gdy do niego weszłam od razu podeszłam do biurka. Był już na nim cały mój bajzel. Książki, gazetka, duży zeszyt i pudełka od gier były ułożone w stosie, który stał na podstawce na monitor. Obok kupki były słuchawki do słuchania muzyki. Na lewo od podstawki był mój lapek. Obok niego tuż pod ścianą był czarny kubek z logiem rezistyle, w którym trzymam kredki, a przy nim figurki MineCraft'a. Przy lewym brzegu biurka były rozłożone moje kredki. Nie chce mi się ich chować. Jeszcze mam na biureczku jakieś gumki do mazania, temperówki i masę papierków. Ale chociaż wiem gdzie co jest. 

Usiadłam do kompa. Wzięłam moją kolorowankę i otworzyłam na niedawno zaczętym rysunku. Założyłam słuchawki na uszy i włączyłam muzykę. Tak oto zaczął się mój trans kolorowania. Kocham to robić. Wtedy uwalniam moją kreatywność. Nadaję wszystkiemu kolor, odcień i znaczenie. To co teraz kolorowałam było inne niż reszta. Nie chciałam żeby było całe kolorowe. Używałam do tego obrazka tylko kilku ołówków i jednej szarej kredki. Kolorowałam ołówkami i kredką kwiaty, liście, gałązki i mrówki. Jedynymi barwnymi punktami były biedronki. Sama nie wiem czemu. Po prostu tak mi bardziej pasowało... Nie wiem co było dalej. Wpadłam w trans. Wiem tylko tyle, że kolorowałam i do tego śpiewałam.

Noc
Nareszcie skończyłam! Zeszło mi na tym trochę, ale jest i to najważniejsze. Spojrzałam na zegarek w laptopie. Kurde... 01:36. Dość późno, a mi się ani trochę nie chce się spać. Poszłam do łazienki. Gdy już w niej byłam podeszłam do lustra. Z półeczki pod nim wzięłam pudełeczko. Wyjęłam soczewki i je do niego włożyłam. Tak tak! Mam wadę wzroku. Bodajże -2,5. Ostrożnie skierowałam się do pokoju i wzięłam z dna jednej szafki futerał z okularami, które pośpiesznie założyłam. Szczerze mówiąc to wolę chodzić w okularach. Czemu tego nie robię? Bo nie za bardzo chcę żeby ktoś wiedział, że mam jakąś wadę wzroku. Wiedzą tylko rodzice Anety. Ona nawet nie wie. 

Zaczęłam zastanawiać się jak mam wyjść niezauważona. Postanowiłam spróbować przez balkon. A nóż widelec może się uda. Tak jak myślałam, wyszłam na balkon i spojrzałam w dół. Dość wysoko... Ale na ścianie domu był akurat taki płotek po jakim nie raz łaziłam. Rozejrzałam się jeszcze czy nikt nie idzie i szybko, ale ostrożnie po nim zeszłam. Gdy już byłam na zewnątrz szybko pobiegłam do pobliskiego parku.

Jako mała dziewczynka rodzice mnie tu zabierali. To były piękne czasy. Wtedy jeszcze lubiłam ludzi. Nie to co teraz. Za bardzo mnie skrzywdzili i nie umiem im już zaufać. Są wśród nich wyjątki, którym dałabym radę zaufać. Ale ich to w życiu nawet nie spotkam więc nawet nie mam co marzyć. 

Gdy byłam w parku i przechodziłam koło placu zabaw wróciły wspomnienia. Byłam taka mała a tyle udało mi się zapamiętać...

"- Mary tylko uważaj jak będziesz chodziła po drabinkach! - Krzyknęła moja mamusia. Nie odpowiedziałam tylko pobiegłam do mojego kolegi.
- To co Mary? Ścigamy się tak jak zawsze.
- Tak. Ale dobrze wiemy, że znowu wygram. - Zaśmiałam się.
- Nie ma szans! Tym razem ja zwyciężę! - Powiedział dumnie po czym wypiął pierś, a ja znowu się zaśmiałam. - To wcale nie jest zabawne.
- Może i nie, ale ty bardzo.
- Chodź. - Powiedział i pociągnął mnie na linię startu. - Start! - Krzyknął i wystartowaliśmy. Biegłam bardzo szybko i byłam na prowadzeniu. Pokonałam 1 drabinkę, zjeżdżalnię, huśtawkę i resztę przeszkód, które znałam już na pamięć. - Dodajemy do toru jeszcze tą wysoką nową! - Dodał za mną, a ja skierowałam się w stronę nowej przeszkody. Gdy się przed nią zatrzymałam trochę się wystraszyłam. Była bardzo wysoka. Usłyszałam, że mój przyjaciel mnie dogania. Szybko zaczęłam się wdrapywać. Gdy byłam już przy końcu poślizgnęłam się i spadłam. Na szczęście nie upadłam. Złapał mnie..."

I tyle pamiętam. Nie pamiętam już imienia przyjaciela, który mnie wtedy uratował. Z tego co wiem skręciłam tylko kostkę. Wiem też, że był to mój ostatni pobyt w Anglii. 

Zamiast iść dalej ścieżką poszłam na ten plac zabaw. Odszukałam tą pamiętną drabinkę i wdrapałam się na jej szczyt i zaczęłam myśleć. Nad czym? Czy to wszystko ma sens. Czy moje życie ma sens. Bo w sumie... Umiem tylko ranić, jestem aspołecznym śmieciem i nic nie znaczącym wyrzutkiem społeczeństwa. Nie mam rodziców, rodzina mnie zostawiła... Mam tylko Anetę, ale nie umiem jej pomóc w nawet w najprostszej sprawie. Prawdę mówiąc jestem zbyteczna. Nikt mnie nie potrzebuje. Wszystkich w koło ranię i jestem straszna. Ale co poradzę!? Nie umiem się zmienić... A może nie chcę. Nie, nie umiem. Nie potrzebuję zmiany! Wiem, że nie jestem dobra, ale nikt nigdy nie jest idealny. To, że jestem taka nie jest moją winą. A poza tym... Dobrze się czuję będąc taka. I nie mam zamiaru się dla nikogo zmieniać. Jestem sobą i to najważniejsze.

Nawet nie zauważyłam kiedy z moich oczu zaczęły się sączyć łzy.
- Super. Po prostu pięknie. Może niech deszcze zacznie padać? Albo może stąd spadnę? - Powiedziałam kierując głowę ku niebu. Niby jestem ateistką... Nie. Ateista to nie to słowo. Ja jestem osobą, która dopuszcza myśl, że Bóg jest, a nawet wiem, że jest, ale nie jestem wierząca. Mimo to często się do Boga zwracam, ale żebym uwierzyła w niego musiałoby się wydarzyć coś... Niezwykłego.

Spojrzałam na zegarek. Już 3:30. Czas do domu...

Rano.
Obudziłam się dość późno, bo o 8:05. Tak to jak na mnie bardzo późno. Przez moje em... Problemy? Nie sypiam zbyt długo. Za bardzo się boję. Zwłaszcza teraz. Jestem na etapie ratowania jednej osoby. Z resztą nie ważne! Nie jestem wariatem! Mam tylko zaburzenia snu i nic więcej.

Zgramoliłam się z łóżka i zobaczyłam, że jak wróciłam to się nie przebrałam. Eh... Brawo ja! Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej jakieś dresowe spodnie i czarną bluzkę z ninją. Podeszłam do innej szafki, a właściwie szuflady i z niej wyjęłam kilka bransoletek. Były głównie czarne i brązowe z jakimiś kolorowymi elementami. Zrobione były z rzemyków. Z tym wszystkim poszłam do łazienki.

Jako że wczoraj się nie wykąpałam musiałam zrobić to teraz. Postanowiłam, że wezmę prysznic. Brałam go nie więcej niż 10 minut. Wytarłam się dokładnie i ubrałam. Włosy zostawiłam mokre. Z półki wzięłam pokrowiec na okulary i je do niego włożyłam, po czym go schowałam. Następnie wzięłam pudełeczko ze szkłami kontaktowymi. Powoli je założyłam. Czapkę i ubrania z wczoraj wzięłam i rzuciłam na łóżko. Teraz tylko pytanie. Co ja mam robić?

Zdecydowałam, że zejdę na dół. A nóż widelec ktoś wstał. Pod drodze do jadalni tak sobie przypomniałam o niespodziance rodziców dla Anety. Musiałam jej powiedzieć, że nie wiem o co chodzi, bo nie dałaby mi małpa spokoju. Przecież to oczywiste, że wiem o co chodzi. Rodzice mają dla niej 2 bilety M&G na koncert Bars And Melody. A czemu 2? Bo ja mam iść z nią. Szczerze mówiąc nie za bardzo mi się to uśmiecha. Owszem lubię ich, ale nie uśmiecha mi się stanie w tłumie. I tak nie zrobię nic więcej. Ewentualnie pod nosem sobie pośpiewam, bo na nic więcej nie pozwoli mi instynkt samozachowawczy. Poza tym nawet gdyby pozwalał to nie miałabym zamiaru zachowywać się jak wielka fanka. Lubię ich muzykę i tyle. Nawet nie zauważyłam, a już byłam na dole. W jadalni była już cała rodzina. Widać, że czekali na mnie. Jak zwykle usiadłam dalej od nich. Nie lubię siedzieć przy nich. Nawet nie wiem czemu. Po prostu nie lubię i już. Takie spaczenie.
- To powiecie mi w końcu co to za niespodzianka? - Zapytała entuzjastycznie moja przyjaciółka.
- Tak. Proszę. - Powiedziała Oliwia i położyła przed nią kopertę. Dziewczyna spojrzała na nich ze zdziwieniem i zaczęła otwierać prezent. Gdy zobaczyła co to zaniemówiła. Wolałam powiedzieć coś za nim zacznie się cieszyć.
- Tak wiedziałam. Uprzedzając Twoje następne pytanie. Pójdę z Tobą. W końcu po to są 2 bilety. - Uśmiechnęłam się trochę sztucznie. Nie umiem wiarygodnie udawać. Ona to zignorowała i zaczęła się cieszyć. Ja w tym czasie wzięłam się za jedzenie.

Później
Siedzę sobie w pokoju. Przy biurku. Słucham muzyki i piszę. Nie mam nic lepszego do roboty. Piszę opowieść o Aidzie. Dziewczynie, która mieszka w Polsce. W mieście stosunkowo sporym, ale ona ma je za zadupie. Jej marzeniem jest studiowanie w Poznaniu. Jej rodzice są w Anglii. Sama nie ma na nic pieniędzy. Pewnego dnia zdarza się coś co pomaga jej spełnić marzenia. Wydaje mi się,  że to ciekawa historia. Utknęłam na 2 rozdziale. Ogólnie historia fajnie się zapowiada, ale nie wiem jak wyjdzie. Nagle usłyszałam, że drzwi do mojego pokoju się otwierają. Szybko zapisałam dokument i zamknęłam go. Obróciłam się i zobaczyłam, że to Aneta.
- Co? - Zapytałam. Ona to zignorowała i usiadła na moim łóżku. - Halo??? Mogę wiedzieć o co chodzi?
- O nic.
- A tak na serio?
- Czemu się nie ucieszyłaś?
- Z czego?
- Nie udawaj! Widziałam przecież Twoją minę jak się dowiedziałaś, że idziesz ze mną.
- Wiesz przecież, że nie lubię takich zbiorowisk.
- Ale to nie powód żebyś się nie cieszyła.
- Właśnie powód. Dobrze wiesz, że czegoś takiego nie lubię. Wiesz też, że lubię tylko ich muzykę, a oni są mi obojętni.
- Wiem, ale fajnie by było gdybyś cieszyła się ze mną. Wiesz dobrze ile oni dla mnie znaczą i co dla mnie zrobili.
- Wiem. Nie da się nie wiedzieć. Przyjaźnimy się od praktycznie zawsze. Ale to ja zwykle słucham Ciebie. Kto co i ile dla Ciebie zrobić. A ty kiedyś słuchałaś kto coś dla mnie zrobił? Nie. A wiesz czemu? Bo nie chcę Cię tym martwić.
- Dobrze wiesz, że możesz mi powiedzieć.
- Wiem. Ale uwierz, że ja ledwo sobie z tym radzę. Ty byś się zaczęła zamartwiać. A teraz wyjdź. Chcę zostać sama. - Nic nie odpowiedziała. Wyszła trzaskając drzwiami. Poszłam szybko do łazienki, rozczesałam włosy i wzięłam pokrowiec z okularami. Pobiegłam do pokoju. Tam założyłam moją czapkę i wybiegłam najpierw z pokoju, a następnie z domu.

Czy ona nie może zrozumieć, że ja nie lubię ich tylko ich muzykę? Nie wie co przeszłam, a się wypowiada. Grr... Jak ja bym czasem chciała zniknąć. Wyjechać! Odciąć się od wszystkich i wszystkiego! Mam już tego coraz bardziej dosyć. Dość mam tego, że wszystkich obchodzą tylko jego przeżycia. Czemu ja mam zawsze wszystkich słuchać, a mnie nie chce słuchać nikt?! Nie ma. Dzisiaj na pewno nie wrócę do domu. Mam gdzieś, że będą się martwić. Nie jestem ich rodziną. Można powiedzieć, że jestem dla nich obcą. Wiem, że chcą dla mnie dobrze, ale tak na prawdę głównie mnie ranią. Mam nadzieję, że niedługo będę mogła stąd wyjechać...

~**~
Hejka to ja, Aneta. Wiem, że teraz rozdział miała dodać Zamyślona Marzycielka, ale niestety ma problem z internetem i nie może dodać rozdziału. Wam też się podoba rozdział? Jak dla mnie jest rewelacyjny. Jak tylko Zamyślonej Marzycielce zacznie działać internet to napisze, że jest. Zachęcam do komentowania. To nam bardzo pomoże i przy okazji zmotywuje. W przyszłym tygodniu pojawi się kolejny rozdział. Będzie to rozdział wymyślony przeze mnie. Więc do zobaczenia w przyszłym tygodniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz