sobota, 30 stycznia 2016

Rozdział 18: W końcu

Będąc z dala od rodziny dopiero czujemy, że jesteśmy w domu...

Kilka następnych dni byłam w szpitalu. Obudziłam się, nie pogodziłam się z Charlie'm, wróciłam do domu. Czyli totalna nuda. Zostałam zmuszona do dłuższego pobytu w Wielkiej Brytanii. Świetnie... Powiedziałam blondynowi żeby zajął się przyjaciółmi. Czy cieszę się, że po raz pierwszy posłuchał? Nie wiem. Dzięki niemu miałam przynajmniej z kim pogadać. Bolało mnie tylko to, że wczoraj słyszałam ich śmiech, rozmowy i to jak momentami świetnie się bawią. Powoli zaczynam wariować, bo przeczę sama sobie. Nie potrzebuję ich, a jednak samotność mi doskwiera. Szkoda, że Anglia to wyspa. Gdyby była dołączona do kontynentu wsiadłabym w pociąg i pojechała do Norwegii. Martwi mnie trochę to, że ani tata, ani Mateusz się nie odezwali...

Obecnie jestem w moim pokoju. Sama. Leżę na łóżku ze słuchawkami w uszach i patrzę w sufit. Pewnie sobie podśpiewuję, ale mam tak głośno ustawiony telefon, że kompletnie nic nie słyszę. W tej chwili zaczęła się piosenka Loud zespołu R5. Czy ich lubię? Nie wiem. Podobają mi się ich niektóre piosenki, ale że lubię ten zespół to za mocne słowa. Uwielbiam jej słowa... Melodię... Wszystko. Piosenka idealna. Z resztą wszystkie piosenki tych ludzi, które słucham są idealne. Gdy zaczął się refren odpięłam słuchawki, a do telefonu podłączyłam głośniki. Ustawiłam maksymalną głośność weszłam na łóżko i zaczęłam skakać, i śpiewać. (od autorki: Tak wiem nie dałam pierwszej zwrotki, ale Mary jej nie śpiewała)

Come on get loud loud, let it out
Shout it out from the rooftops
Come on get loud
'till they shut us down
Come on get loud loud
Let it out
Show me everything hat you've got
Come on get loud loud
I need you now
Baby let me hear it loud

Na Na Na Na Na Naa
Na Na Na Na Na Naa
Na Na Na Na Na Naa

 Looking for the light to shine
To start a fire
Girl l'll be the first in line, ooh
And baby when our starts align
We can't get no higher
You just give me a sing

Come on get loud loud
Let it out
Shout it out from the rooftops
Come on get loud
'til they shut us down
Come on get loud loud
Let it out
Show me everything that you've got
Come on get loud loud
I need you now
Baby let me hear it loud

Na Na Na Na Na Naa
Na Na Na Na Na Naa
Na Na Na Na Na Naa

Come on get loud loud
Let it out
Shout it out from the rooftops
Come on get loud
'til they shut us down
Come on get loud loud
Let it out
Show me everything that you've got
Come on get loud loud
I need you now
Baby let me hear it loud

Na Na Na Na Na Naa
Na Na Na Na Na Naa
Na Na Na Na Na Naa

Baby let me hear it LOUD

Na Na Na Na Na Naa
Na Na Na Na Na Naa
Na Na Na Na Na Naa

Baby let me hear it LOUD

Na Na Na Na Na Naa
Na Na Na Na Na Naa

I've been looking for the one tonight... 

Gdy śpiewałam usłyszałam jak ktoś wbija mi do pokoju. Nie widziałam kto to był, bo miałam zamknięte oczy. Wróciły wspomnienia wygłupów moich i Elka. Uwielbiam go. Gdy piosenka się skończyła zaczęłam się śmiać i otworzyłam oczy. W progu stali zdziwieni Leo, Charlie i Aneta.
- Teraz nawet wy nie zepsujecie mojego dnia! - krzyknęłam do nich i usłyszałam kolejną piosenkę tego zespołu. Był to utwór (I Can't) Forget About You. Gdy zaczęły się słowa znów zaczęłam śpiewać.

Oh no, here we go
Hear your voice on the radio
Like every single song
Is about you

Every sec that we spent
Like cement stuck up in my head
Got me so distracted
And confused

Baby I think I've lost my mind
Feels like you crashed into my life
I keep on losing track of time
I'm so messed up
Yeah
I'm so messed up

I can't remember what I did tonight
Or even yesterday
Like dude, where's my car?
Excuse me, what's my name?
Someone gave me these clothes
I can't remember who
My mind's a total blank
But I just can't
Forget About You
Forget About You

Think that it's coming back
Something 'bout the time we had
Wish that we woulda been recording
So right, super tight
Like your jeans against my thighs
But woke up with a smile in the morning

Baby I think I've lost my mind
Feels like you crashed into my life
I keep on losing track of time
I'm so messed up
Yeah
I'm so messed up

I can't remember what I did tonight
Or even yesterday
Like dude, where's my car?
Excuse me, what's my name?
Someone gave me these clothes
I can't remember who
My mind's a total blank
But I just can't
Forget About You
Forget About You

I just can't
Forget About You
Forget About You
( I just can't
Forget About You)

Which way is up?
Which way is down?
Can't stop this room from spinning round

I'm floating high
High, off the ground
Caught in my head
Can't get you out

I can't remember what I did tonight
Or even yesterday
Like dude, where's my car?
Excuse me, what's my name?
Someone gave me these clothes
I can't remember who
My mind's a total blank
But I just can't
Forget About You
Forget About You

I just can't
Forget About You
Forget About You

Oh, oh, oh
Oh, oh, oh
Oh, oh, oh
Oh, oh, oh 

- Mary ogarnij się! - słyszałam głos, któregoś z nich wygłupiając się. Gdy piosenka się skończyła ze śmiechem rzuciłam się na łóżko. Sięgnęłam po pilota od głośników i wyłączyłam je. O matko... To było zajebiste! A ich reakcja po prostu cudowna. Gdy powoli się uspokoiłam niepewnie podszedł do mnie Charlie. - Nic Ci nie jest? - na jego durne pytanie podniosłam się.
- A co? Przeszkadza Ci, że w końcu jestem szczęśliwa będąc tu? - matko... Skąd u mnie tyle wredności. - Co? Zabolało?
- Nie. Teraz widzę jaka jesteś naprawdę - kątem oka zobaczyłam, że tamta dwójka się ulotniła. On też chciał to zrobić, ale mu przeszkodziłam.
- No jaka? Nie bój się tego powiedzieć. Twoje słowa nie zrobią na mnie wrażenia. Słyszałam na swój temat niejedno - odwrócił się do mnie. W jego oczach zobaczyłam furię.
- Jesteś zakochaną w sobie gówniarą, która myśli, że ma prawo bezkarnie ranić wszystkich w ogół. Tacy ludzie nie są nic warci. Tak jak ty.
- Ja zakochana w sobie? Serio? Zapytaj tej swojej Anetki ile razy się mną zainteresowała i szczerze mnie wysłuchała odkąd wy się pojawiliście w jej życiu i to jeszcze tylko jako zespół nie przyjaciele. Zobaczymy kto jest zakochany w sobie. A to, że jestem bezwartościowym śmieciem wiem od lat.
- Tego nie powiedziałem.
- Powiedziałeś. Ujęłam to tylko trochę brutalniej. Może i nie jestem nic warta, ale to przez świat. Prawda jest taka, że przetrwają tylko zimni i bezuczuciowi ludzie. Cóż... Już ulegam zagładzie - oznajmiłam uśmiechając się smutno i spuszczając wzrok na moje ręce. Odetchnęłam głęboko i znów na niego spojrzałam. Oczy miał pełne żalu. - A teraz panie gwiazda wywalaj z tego pokoju. Nie możesz psuć sobie wizerunku i zadawać się z tak nędzną osobą jak ja. 
- Mary przecież wiesz, że nie o to chodziło.
- Jednak o to wszystko się oparło. Wynoś się - syknęłam, a on zmarnowany wyszedł. Mam dość. Mam gdzieś lekarzy i wszystko inne. Wyjęłam z szafy torbę i zaczęłam pakować wszystko co będzie mi potrzebne. Do dużej walizki wzięłam tylko ubrania i laptopa. Następnie zaczęłam pakować plecak. Włożyłam tam, kredki, kolorowanki, tablet, słuchawki do telefonu i do komputera, portfel, w którym były pieniądze na bilet powrotny, i dokumenty. Do kieszeni wzięłam telefon. Zdjęłam swoją bransoletkę. Na jakiejś kartce napisałam kilka słów: "Prawdziwy przyjaciel nigdy mnie nie zostawi. Nienawidzę całej waszej trójki. Złamaliście mnie..." Położyłam ją i prezent od Charlie'go na biurku. Czy naprawdę ich nienawidzę? Tak. Bynajmniej to czuję... Założyłam plecak i chwyciłam walizkę. Jak najciszej zeszłam do kuchni, w której krzątała się Oliwia. Gdy mnie zobaczyła zrobiła wielkie oczy.
- Odwieziesz mnie na lotnisko?
- Lekarz powiedział...
- Mam to gdzieś. Zostając tu na pewno nie zaznam spokoju.
- Dobrze. Idź pożegnaj się z Anetą i jedziemy.
- Wolę bez pożegnania. Ona jest zajęta.
- Ok. Chodźmy - wzięła kluczyki od auta. Szybko opuściłyśmy ten przeklęty dom. - Na pewno nie chcesz ich pożegnać? - zapytała gdy miała już ruszać.
- Nie - odpowiedziałam i odjechałyśmy.

Kilka godzin później
Właśnie szukam Marcina. Mówił, że po mnie przyjedzie, a go nie widzę. Lot tym razem był w miarę spokojny. Jeszcze na terenie Wielkiej Brytanii były lekkie turbulencje, ale później wszystko się uspokoiło. Teraz za to serio się martwię. Nagle ktoś zakrył mi rękami oczy
- Zgadnij kto? - słyszałam, że ta osoba próbowała mówić innym głosem niż naprawdę ma. Mimo to poznałam ją. Taki głos ma tylko jeden człowiek na Ziemi.
- Elek! - odwróciłam się do przyjaciela i rzuciłam mu na szyję. Matko jak ja za nim tęskniłam.
- Oj M... Tęskniłem wiesz?
- Ja też tęskniłam - wyznałam. - Nie chcę być nie miła czy coś, ale gdzie jest Marcin?
- W pracy. Nie dał rady się urwać więc poprosił mnie żebym po Ciebie pojechał.
- Nie masz samochodu - zaśmiałam się gdy zmierzaliśmy do wyjścia z lotniska.
- Rodzice mają to wystarczy.
- A prawo jazdy - pokręcił głową. Wyjął z kieszeni portfel, otworzył go i podał mi jakiś dokument. Rzeczywiście miał prawko. Co się tu dzieje? - Nie mam pytań - powiedziałam oddając mu to.
- No. Co prawda długo nie jeździłem, ale nie jest źle.
- To miało mnie uspokoić czy jak?
- Nie wiem - zaśmiał się.
- Ja też jakoś nie wiem.
- Oj tam. Nie narzekaj. Zawsze możesz iść na pieszo.
-Wolę jechać z Tobą.
- No widzisz. A teraz idziemy. Marcin będzie za kilka godzin.

W domu Marcina
Wreszcie dojechaliśmy. Po drodze staliśmy w korkach, ale mimo to nie było nudno. Kaleczyliśmy piosenki z radia i cisnęliśmy z siebie bekę. Na szczęście jesteśmy już w domu i nasze uszy mogą odpocząć. W końcu czuję, że mam spokój. Co by się nie działo zostaję tu. Nie chcę się ruszać nigdzie. Tu mi dobrze. Mam przyjaciela, co z tego, że za jakiś czas stąd wyjedzie? Wiem, że będzie tu wracał nie raz. W końcu tu mieszkają jego rodzice...

~***~
Cześć miśki. I jak rozdział. Wiem, że skopałam końcówkę, ale kompletnie nie miałam na nią pomysłu. Cieszę się, że dałam radę go skończyć. Co będzie w następnym nie wiem. Takie pytania to do Anety. Powiem wam, że z moimi rozdziałami będzie teraz lekki problem. Będą raczej krótkie i pisane z opóźnieniami. Czemu? Od poniedziałku kończą mi się ferie. Także sami rozumiecie. Szkoła.... 3 klasa gimnazjum... Egzaminy... I nauczyciele każący nam napisać każdą część na przynajmniej 75% bo w końcu najlepsza szkoła w mieście. Ale nie będę przedłużać.
Papa!
Zamyślona Marzycielka :)

sobota, 23 stycznia 2016

Rozdział 17: Smutek i żal

Przez cały następny dzień znów siedziałam w pokoju. Myślałam dlaczego jest tak jak to robiła tutaj Mary. Wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Pomyślałam, że w sumie mogłabym się iść przewietrzyć trochę. Wybrałam parę rzeczy z szafy po czym się ubrałam. Wzięłam torebkę i zeszłam na dół.
-Mogę iść na spacer? - zapytałam
-Tak sama? - zapytała mama
-Tak. Samemu się fajnie myśli. - powiedziałam
-No dobrze to możesz iść, ale nie bądź tak długo bo trochę zimno. - powiedziała mama
-Dobrze. - powiedziałam
Ubrałam kurtkę i wyszłam z domu. Przez chwilę zastanawiałam się gdzie iść. Poszłam bardziej w stronę parku. Gdy już do niego doszłam stanęłam w miejscu i zaczęłam myśleć. Podeszłam pod jedno z drzew, które zauważyłam i tak stałam pod tym drzewem. Myślałam tak co zrobić. Już nie miałam ochoty na nic. Nic mnie nie cieszyło. Tak myśląc nie zauważyłam, że ktoś przyszedł. Był to Leo
-No hej co się dzieje? - zapytał Leo
-A co ma się dziać? - zapytałam
-Bo smutna jesteś i taka trochę zamyślona. - powiedział Leo
-Sama nie wiem czy jest ok czy jest inaczej. A gdzie Charlie? - zapytałam
-No wiesz jest u Ciebie w domu i rozmawia z Mary. - powiedział Leo
-Czyli dalej próbuje odzyskać dawną przyjaciółkę. - powiedziałam
-A ty czemu nie próbujesz? - zapytał Leo
-Bo wiem że i tak nie chce się pogodzić to po co się starać jak mogę sobie odpuścić. - powiedziałam
-No ale powinnaś spróbować. - powiedział Leo
-Na początku chciałam, ale to i tak nie ma sensu. - powiedziałam
-Chodź do domu bo zimno jest. - powiedział Leo
-No i żeby ich oglądać jak gadają? - zapytałam
-No wiem, że nie chcesz, ale zimno jest, a nie chcę żebyś była chora. - powiedział Leo
-Mnie to już obojętne no ale dobra już pójdę. - powiedziałam
W drodze do domu chciałam zawrócić, ale było zimno i jednak wolałam być zdrowa. Po wejściu zrobiło mi się ciepło, ale czułam, że jeszcze jest mi zimno.
Poszłam z Leo do kuchni i zrobiłam nam herbaty. Cały czas myślałam jak to będzie wszystko wyglądać i bałam się, że Charlie będzie z nami spędzał coraz mniej czasu. Gdy już herbata była zrobiona usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy oglądać tv. W pewnym momencie na dół zeszła mama.
-Ja jadę do szpitala do Mary. - powiedziała mama
-A kiedy wychodzi ze szpitala? - zapytałam
-Jeszcze dokładnie nie wiadomo, ale dzisiaj już chyba będzie wiadomo. - powiedziała mama
-Aha no dobra to jedź do niej bo będzie myśleć, że nie przyjedziesz do niej - zapytałam
Kiedy mama wyszła z domu w moich oczach stanęły łzy i nie wytrzymałam. Podeszłam do okna i zaczęłam myśleć co by było gdyby... Odrzucałam te myśli od siebie, ale łzy poleciały. Leo to zauważył.
-Co się dzieje? - zapytał
-Teraz wszystko się kręci wokół niej. Kompletnie ich nie rozumiem. Nawet Charliego. - powiedziałam
-Ja też tego nie rozumiem. Dla mnie to jest głupota, żeby nie powiedzieć o tym, że się nosi okulary. - powiedział
-Jeszcze Charlie tak bardzo walczy o tą przyjaźń. - powiedziałam
-Sam to zauważyłem, że z Nami mało czasu spędza. - powiedział
-Mnie się aż serce łamie jak widzę, że rozmawiają ze sobą, ale widzę, że Mary nie chce z nim gadać. Uważam, że nie potrzebnie sobie nadziei zrobił, ale już zostawiam to bez wypowiedzi. A to że tęskniłam to było prawdą. - powiedziałam
-W zupełności Cię rozumiem. Sam teraz jestem tego zdania, że jak nie chce się pogodzić to lepiej sobie odpuścić. - powiedział
Do domu po jakiejś godzinie przyszedł Charlie. Z jednej strony byłam na niego wściekła, a z drugiej cieszyłam się, że go widzę. Sama nie wiedziałam co myśleć. Poszłam do pokoju, usiadłam przy biurku i zaczęłam ze smutkiem przeglądać zdjęcia z chłopakami. Po chwili poczułam na swoich policzkach łzy. Nawet nie usłyszałam tego jak Charlie wchodzi do mojego pokoju
-Aneta - powiedział Charlie
-Co nagle Mary nie chce z Tobą gadać? - zapytałam
-Nie o to teraz chodzi. - powiedział Charlie
-A o co niby? - zapytałam
-Wiem, że ostatnio z Tobą i Leo spędzałem mało czasu, ale chce to jakoś naprawić. - powiedział Charlie
-A co z Mary? Z nią już nie chcesz gadać i spędzać czasu? - zapytałam
-Mary sama powiedziała, żebym teraz z Wami spędzał czasu. - powiedział Charlie
-To miłe z jej strony, ale nie zmienia to faktu, że nadal jestem na nią obrażona. - powiedziałam
-To może wymyślimy, żeby razem we trójkę? - zapytał Charlie
-Czyli chcesz, żebym ci wybaczyła to, że mało z nami czasu spędzałeś? - zapytałam
-Tak chce. - powiedział Charlie
-Ja się na Ciebie i na Leo nie umiem długo gniewać, ale ostatnio to Leo dużo ze mną siedział. Ale wybaczę ci to bo jednak jesteśmy przyjaciółmi. - powiedziałam
-Chodź przytul się do mnie na przeprosiny. - powiedział
Podeszłam i się przytuliłam. W głębi serca poczułam to co czułam na początku kiedy poznałam chłopaków i się z tego cieszyłam.
-Wiesz jak Mary nie chce być z Tobą przyjaciółmi to daj jej spokój. Ma tego swojego przyjaciela w Norwegii i widać nie potrzebuje nikogo innego. - powiedziałam
-Masz racje. Wolę teraz z Wami spędzić więcej czasu i odpuścić pewne rzeczy. - powiedział Charlie
Do końca wieczora bawiliśmy się tak dobrze, że zapomnieliśmy o tym wszystkim co się do tej pory wydarzyło...

~**~
Hej tu Aneta. Rozdział wyszedł mi tak sobie. Mnie się średnio podoba. Widać, że relacje Anety z Charliem się poprawiają. Zobaczymy co się będzie działo dalej. A tymczasem zapraszam do komentowania. No i do za tydzień.

sobota, 16 stycznia 2016

Rozdział 16: Wypadek


 Bywa tak, że dzięki najgorszym rzeczą znajdujemy najlepsze rozwiązania...

Od wizyty mojej i Leo w domu, który niegdyś był moich rodziców minęło kilka dni. Powiem szczerze, że mam kompletnie tego wszystkiego dość. Zastanawiałam się czy nie wrócić wcześniej. Chciałam się poradzić Elka, ale on chce wyjść jako osoba neutralna żeby w razie co nie było na niego. Obecnie siedzę w kuchni. Jest wieczór mam totalnie wszystkiego dość. Chciałabym już wrócić do taty... Do Mateusza. Jak na zawołanie zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i odebrałam.
- Cześć Marcin fajnie, że dzwonisz.
- Cześć Mary. I jak? Zostajesz czy wracasz?
- Jak na dzień dzisiejszy wracam - odparłam z uśmiechem. Serio się z tego cieszę. Brakuje mi go.
- Coś nie tak?
- Nie. Czemu pytasz? - wskoczyłam na blat.
- Bo chcesz wracać. I jesteś nadzwyczaj wesoła.
- Jestem wesoła, bo do mnie zadzwoniłeś i tyle.
- A co z Anetą?
- Nic. Nie ważne.
- Dobrze nie będę wnikać - zaśmiał się. - Co słychać?
- Nic ciekawego właściwie. A u Ciebie?
- Wiesz... Dużo pracy jest.
- Właśnie! Ty w domu?
- Tak, ale za chwilę wychodzę.
- Bierzesz nocne zmiany?
- Nie mam z kim wieczorami siedzieć więc zdarza się.
- Już niedługo wracam. Teraz to tylko kwestia czasu.
- Mary wybacz, ale muszę już kończyć. Do zobaczenia kochanie.
- Tak... Do zobaczenia - po tym usłyszałam tylko pikanie. Wyszłam z kuchni i skierowałam się do siebie. Po drodze natknęłam się na Anetę, ale standardowo nie odzywałyśmy się do siebie. Chwilę siedziałam w pokoju, ale nie mogłam znieść tej ciszy. Otworzyłam balkon i zaczęłam schodzić na dół.
- A ty gdzie? - usłyszałam za sobą będąc już na dole. To byli chłopcy. Super tylko tych dwóch mi brakowało.
- Idę na spacer. Dajcie mi spokój. To, że kiedyś coś nas łączyło nie znaczy, że dalej tak jest.
- Przestań Mary.
- Co mam przestać? To wy, a zwłaszcza ty - wskazałam palcem na blondyna - mnie ostatnio prześladujecie. Nie możecie dać mi po prostu spokoju?
- Jeżeli nas posłuchasz.
- Ok - podniosłam ręce w geście obronnym. - Tylko szybko - chłopaki kiwnęli do siebie głowami i Charlie wyjął z za pleców gitarę. No chyba ich pogwizdało! - Nie!
- Tak - powiedzieli i mój niegdyś przyjaciel zaczął grać Hopeful. Trafił w mój czuły punkt...

Później
Siedzę w domu, w pokoju, przed komputerem i oglądam odcinek mojego przyjaciela z Issaca. Nigdy mi się nie znudzi oglądanie jak on w to lami. Jest przy tym niezły ubaw.
Cieszę się, że chłopaki gdzieś poszli. Mam chociaż od nich spokój. Żeby się uwolnić powiedziałam im, że za kilka dni wyjeżdżam. Teoretycznie jadę w przyszłym tygodniu, ale to inaczej powiedziane parę dni więc nie uważam żebym skłamała. Dziwi mnie to, że zaczynam tych dwóch przygłupów lubić.  Nie podoba mi się to. Lata mojej przyjaźni z nimi zostały pogrzebane wraz z moim rodzicami i nie należy do tego wracać.
Nawet nie ogarnęłam kiedy odcinek się skończył. Ej! Przecież on trwał około dwóch godzin! Nagle usłyszałam jak burczy mi w brzuchu. No zajebiście! Teraz jeszcze może zacznę jeść jak najnormalniejszy na świecie człowiek?! Jako że z praktyki wiem, że głodówki nie przynoszą nic dobrego postanowiłam pójść po coś do kuchni. Wyszłam z pomieszczenia i zeszłam na dół. Tam zobaczyłam oglądających jakiś serial i śmiejących się Anetę, Leo i Charlie'go. Pewnie gdybym była normalna siedziałabym z nimi. Jednak nie jestem! I powiem, że cieszę się z tego. Wyjęłam jakiś jogurt z lodówki, a z szuflady łyżeczkę, oparłam się o blat, spuściłam głowę i zaczęłam jeść. Nie czułam praktycznie jego smaku. Byłam zbyt... Zdołowana? Tak... To chyba dobre słowo. Szkoda, że nie ma przy mnie Mateusza... On na pewno by mnie wsparł. Sam też ma problemy, ale na wzajem sobie pomagamy. 
Poczułam czyjeś ręce na mojej talii. Cholera jasna... Czy on da mi kiedyś spokój?
- Czego ty chcesz? - zapytała nie dość, że smuta to jeszcze zmarnowana. Tak. Okazuję uczucia przy ludziach. Zdarza mi się. Rzadko, ale jednak.
- Odzyskać przyjaciółkę - odłożyłam puste opakowanie z łyżeczką na bok. W moich oczach pojawiły się łzy.
- To idź do góry. Z tego co kojarzę z nią też nie układa wam się za dobrze.
- Jest ok. Chcę odzyskać tą, którą straciłem 12 lat temu... - otarł moje łzy, które zaczęły swobodnie płynąć. - Chcę żeby było tak jak kiedyś.
- Spóźniłeś się 12 lat. 
- Wiem, ale dalej mam nadzieję, że nie jest za późno.
- Jest. Sam powiedziałeś, że jestem zupełnie inna niż kiedyś.
- To prawda, ale wtedy nie miałem racji - odwróciłam od niego wzrok. - Mary proszę...
- Nie! Twoje prośby i tak nic nie dadzą! Mam tylko jednego przyjaciela. Już niedługo znowu go zobaczę...
- Co znowu ten mistyczny ktoś z Norwegii?
- Nie mistyczny tylko prawdziwy i nie z Norwegii tylko z Polski tumanie! Jego rodzice po prostu wyprowadzili się do Skandynawii i w wakacje ich odwiedza! Możesz go zobaczyć w każdej chwili! Wpisz sobie w YouTube Eleven! - chciałam odejść, ale mnie zatrzymał, odwrócił w swoją stronę i przytulił. - Nienawidzę Cię... Wszystko niszczysz... Najbardziej mnie - próbowałam się wyrwać, ale był silniejszy. Zaczęłam płakać. Cholera jasna...
- Czemu aż tak bardzo mnie nienawidzisz przez to co się stało 12 lat temu?
- To nie przez to. Wszedłeś w moje życie, moją przyjaźń bez zaproszenia. Odkąd Aneta was poznała totalnie mnie olewa.
- Przecież możesz przyjść do nas. Nikt Ci nie broni.
- Nie Charlie... To nie chodzi czy mogę, czy nie. Prawda jest taka, że odkąd jest Bambino ciągle o was nawija. Naprawdę to jest irytujące. Gdy ja chciałam coś powiedzieć o moich gustach muzycznych ona zmieniała temat na was. To samo tyczy się innych rzeczy. Ma pretensje do mnie, że nie mówię jej o moich problemach, a to ona mi nie daje. Już nie raz chciałam jej tyle powiedzieć, ale ona nagle zmieniała temat na siebie i na was. 
- Mówiłaś jej o tym?
- Nie. Po co? Cieszę się jej szczęściem, ale niech nie ma pretensji do mnie, że też staram się byś szczęśliwa - odsunął mnie i znów otarł łzy.
- I dlatego wyjeżdżasz?
- Tak. Nie umiem tu mieszkać... Leo może Ci pokazać dlaczego.
- Nie możesz byś szczęśliwa tu?
- Bez Mateusza? To niemożliwe. Prawdę mówiąc jest mi najbliższy... Wie o mnie więcej niż wy wszyscy razem wzięci - nie odpowiedział. Wiem, że go tym zraniłam, ale wolę powiedzieć mu najgorszą prawdę niż najlepsze kłamstwo. Poszedł do góry i pewnie wszedł do pokoju Anety. Poszłam w jego ślady, ale ja poszłam do mojego mini mieszkanka. Zamknęłam drzwi i usiadłam pod nimi. Dostałam wiadomość.

Od: Mateusz "Boss Rush, Boss Rush, bo się posrasz"*
Dobranoc M ;)
P.S. Jak Ci się odcinek podobał?

Do: Mateusz "Boss Rush, Boss Rush, bo się posrasz"
Dobranoc Elek :)
P.S. Jak zwykle lamo zajebisty.

Ja go za tę nazwę ubiję! Musiał akurat ten cytat sobie dostawić. Jakby ktoś nie wiedział to jest jego najpopularniejszy tekst z Issaca. Zawsze mnie rozwala i za każdym razem tak samo. Tak. To zdecydowanie poprawiło mi trochę humor. Jeszcze bardziej pociesza mnie myśl, że już niedługo do niego wrócę. Położyłam głowę na kolanach i zaczęłam oczyszczać głowę ze wszystkiego co dobre, złe czy nawet neutralne. Nie zwróciłam nawet uwagi kiedy pogrążył mnie sen...

Rano
Obudziło mnie walenie do drzwi. Byłam na podłodze. Bolał mnie kręgosłup. Super... Znowu będę miała problemy z chodzeniem. Nie wiem dlaczego, ale gdy boli mnie kręgosłup nie mogę chodzić. To normalne?
- Mary otwieraj te cholerne drzwi! - usłyszałam wrzaski Charlie'go. No go chyba grzmi. Odsunęłam się trochę i dalej położyłam się spać. Jak już spałam na podłodze całą noc to, jak teraz się na niej kimnę nic mi się nie stanie. Usłyszałam tylko jak wparował do pokoju. Chyba był z nim jeszcze ktoś. - Co ty robisz na podłodze?!
- Śpię.
- Idź na łóżko.
- Wal się na ryj - mruknęłam po polsku. Po chwili ogarnęłam, że on i tak nie zrozumiał. - Spadaj. Tu mi dobrze. Zimno, ale dobrze.
- Chcesz być chora?
- Nie. Nie chorowałam od bardzo dawna więc mam pewność, że teraz też to się nie stanie - westchnął zirytowany.
- Mary nie rób sobie jaj - usłyszałam głos Leo.
- Dajcie wy mi wszyscy święty spokój! - krzyknęłam do nich. - Kim wy niby jesteście żeby mówić mi co mam robić?!
- Jesteśmy... - przerwałam blondynowi.
- Wiem co chcesz powiedzieć i odpowiedź jest inna. Jesteście nikim! Nie ma dla was żadnej w moim życiu roli! Mówiłam już. Mam tylko jednego przyjaciela.
- To czemu do niego nie wrócisz?! - zapytał wściekły Charlie.
- Bo obiecałam jemu, sobie i Marcinowi, że zostanę tu co najmniej dwa tygodnie!
- Zawsze możesz wymigać się od obietnicy - przegiął. Wstałam i podeszłam do niego. Po raz pierwszy stałam z nim twarzą w twarz. Tak blisko... Niczym wrogowie...
- Naucz się gwiazdeczko jednej rzeczy. Ja nigdy nie łamię obietnic - jeszcze chwilę na siebie patrzyliśmy. Odepchnęłam go i wybiegłam. Jak ja go nienawidzę! Czemu musiałam jako dziecko zaprzyjaźnić się z właśnie nim? Wszystko zaczęło mi się rozmazywać. No tak w końcu zaczęłam płakać, a w soczewkach to się właśnie tak kończy. Nagle poczułam jak się o coś potykam i spadam w dół. Poczułam uderzenie... Najpierw w lewą rękę i nogę, a następnie w prawe. Kolejne były brzuch, a tuż po nim plecy. Gdy już byłam na dole poczułam ogromny ból w głowie.
- Mary! - to było ostatnie co usłyszałam. Dalej widziałam tylko ciemność...

Jakiś czas później
Co tu się dzieje? Gdzie ja jestem? Czemu nie mogę się ruszyć? Czemu czuję obecność innych? Nic z tego nie rozumiem... Co się ze mną stało? Zaraz... Pamiętam, że spadłam ze schodów w domu. Wcześniej... Kłóciłam się z Charlie'm. To dziwne. Nie czuję teraz na niego złości. Może powinnam? Chyba nie... A może? 
- Mary! - usłyszałam jakbym wołała siebie. Nagle przestałam czuć co dzieje się w okół mnie. Znalazłam się w białym pomieszczeniu... Było całkowicie pusto. Przede mną pojawiły się nagle dwie postacie. Były mną... Jedna miała białą poświatę i w ogóle ubrała się na biało. Druga nie była czerwona jak to zwykle w filmach lecz czarna, ale z krwistą poświatą.
- Kim wy do cholery jesteście?
- Jesteśmy Tobą złociutka - powiedziała pewna siebie czarna.
- Wybacz za nią ona tak ma.  Nie jesteśmy do końca Tobą. Jesteśmy częścią Ciebie. Jak się pewnie domyślasz ja to ta dobra, a ta obok zła. 
- O co wam chodzi?
- Jesteśmy tu by pomóc Ci rozwiązać jakiś problem, ale nie taki typu wskrzeszenie rodziców czy coś w tym rodzaju. Chodzi o problem myślowy.
- Zaraz... Ty mi próbujesz narzucić jakiś problem.
- Nie. Mówię, że możesz wybrać taki, którego chcesz się pozbyć, a my Ci pomożemy.
- Zanim wybiorę to rozumiem czemu ty tu jesteś, ale ona? - wskazałam na tą co ponoć ma być zła.
- Widzisz. Wszystko ma swoje plusy i minusy. Ja pomogę zauważyć Ci dobre strony wszystkiego, a ona złe - kiwnęłam głową. Postanowiłam usiąść. One również to zrobiły. - Pamiętaj. Mamy czas. Nigdzie nam się nie śpieszy - uśmiechnęła się biała. Odwzajemniłam to. Zaczęłam myśleć, którego problemu chciałabym się tak najbardziej pozbyć. Jedyny jaki mi przyszedł do głowy to z Charlie'm...
- Chciałabym żebyście pomogły rozwiązać problem, który ostatni mnie męczy. Chodzi o Charlie'go...
- Ale w czym potrzebujesz pomocy? Nie rozumiem. Przecież rozwiązanie jest jasne. Zależy mu na Tobie i chce Cię odzyskać.
- Ty jak zwykle o ludzkiej wspaniałości. Powiedzmy sobie Mary prawdę. On to gwiazda, wyjechał bez pożegnania, nie próbował Cię znaleźć przez 12 lat... Nie zależy mu na Tobie. Chce tylko sobie ulżyć i oczyścić konto.
- Nie słuchaj jej. Charlie na pewno tego żałuje. Poza tym to szczery człowiek. Jeżeli mówi, że chce Cię odzyskać to mówi prawdę. Tak jak ty zawsze dotrzymuje słowa...
- Jakoś nie dotrzymał słowa i opuścił ją.
- Tak, ale to była siła wyższa.
- Wyższa czy niższa to nie ważne. On nie dość, że ją zostawił to wyjechał i się nie pożegnał. 
- Rodzina nie dała mu na to szansy. 
- Gdyby mu na niej zależało zrobił by wszystko żeby powiadomić ją o wyjeździe.
- A skąd wiesz, że nie robił?
- To logiczne. Gdyby chciał to by to zrobił i nasza Mary nie miała by żadnych problemów.
- Owszem. Mógł zrobić więcej, ale sam przeczuwał, że coś się stanie. Dlatego dał Mary bransoletkę... Chciał żeby jej o nim przypominała.
- To tylko głupia rzecz. Zawsze mogła ją zgubić.
- Ale nie zgubiłam. To mój talizman. Do dziś go noszę. Uwielbiam ją. Dopóki nie zobaczyłam dlaczego nie pamiętałam nawet od kogo ją dostałam. Teraz już wiem. Wiem co robić. Dziękuję.
- Zaraz... Musisz nam powiedzieć co zamierzasz. Musimy wiedzieć która wygrała.
- A czy to ważne, która z was zwyciężyła? Przecież tu nie liczą się wygrane tylko to, że pomogłyście.
- Masz rację - kiwnęła do mnie głową biała po czym oby dwie się rozpłynęły. 
Biały pokój zniknął ja znowu nie widziałam nic. Wyczuwałam obecność wszystkich. Była Oliwia, Aneta, Leo i Charlie. Myślałam, że powiadomili Elka. W sumie... Skąd? Nikt poza mną nie ma do niego numeru. Czy oni wszyscy muszą tu siedzieć? Dziwnie mi z tym. 
- Może pójdziemy coś zjeść? - zaproponowała Oliwia. Wyszli. Został tylko Charlie. Akurat liczyłam, że on pójdzie! Niby wiem co zrobię, ale nie chcę żeby spędzał teraz ze mną czas. Powiem mu wszystko dopiero przed wyjazdem. Nagle wstał. Usiadł na krześle przy łóżku.
- Przepraszam Mary. Jestem idiotą - podniósł się. Nachylił się i pocałował mnie w czoło. Ma racje jest idiotą, ale takim, który coś osiągnął. W przeciwieństwie do mnie, bo ja już przegrałam...

~***~
Hejo! Witam was w ten sobotni poranek. I jak rozdział się spodobał? Mi tak nawet. Nastąpił mały zwrot akcji i Mary jest w szpitalu. Jak widać dziewczyna wie co chce zrobić, a wy pewnie się domyślacie. Ja jednak nic nie zdradzę i o wszystkim dowiecie się za 2 tygodnie. Znaczy chyba. Nie wiem czy Aneta się zajmie rozdziałem czy nie także tego. I kto już ma ferie? Ja! Tak się mega cieszę... Odpocznę sobie, bo ostatnio działo się aż za dużo. A teraz nie przedłużam.
Przypominam o pozostawieniu komentarza pod tym rozdziałem gdyż one bardzo motywują do dalszej pracy :D
Jeżeli chcecie być z rozdziałami na bieżąco możecie wcisnąć niebieski guzik w prawym górnym rogu.
Do zobaczenia
Zamyślona Marzycielka :)

sobota, 9 stycznia 2016

Rozdział 15: Wielkie rozczarowanie

Po tym co Mary powiedziała nie wychodziłam przez parę dni z pokoju. Nie chciałam z nikim rozmawiać. Pewnego dnia przyszli do mnie chłopacy. Nie byłam zbytnio w stanie z nimi rozmawiać.
-Już znasz całą historie dotyczącą rodziców Mary to ja teraz chciałbym powiedzieć jeszcze jedną, ale musisz mnie wysłuchać. - powiedział Charlie
-Jaką znowu? Już mam dość tych wszystkich historyjek. - zapytałam
-Jak byłem mały, a Mary mieszkała w Bristolu przychodziła do parku ze swoimi rodzicami i pewnego dnia spotkała mnie i się poznaliśmy. Bardzo lubiliśmy się. Bawiliśmy się razem. Była prawie taka sama jak teraz. Po jakimś czasie ja jednak wyjechałem bo moja ciocia zachorowała i musieliśmy koniecznie jechać. Jednak trochę wcześniej dałem Mary bransoletkę i powiedziałem żeby przeczytała na niej napis dopiero kiedy się już nie zobaczymy. Przeczytała dopiero ostatniej nocy kiedy się pokłóciliśmy. Dla mnie to już nie jest ta dziewczyna, którą znałem kiedyś. - powiedział Charlie.
-Powiedz, że to nie prawda. - powiedziałam
-To akurat jest prawda. - powiedział Charlie
-Mary nigdy mi nie powiedziała o tym wszystkim, ale muszę przyznać, że słyszałam Waszą kłótnie i dla mnie to nawet nie możliwe żebyście kiedykolwiek się znali. Przez te ostatnie 2 dni wydała się taka dziwna. - powiedziałam
-Może się pogodzicie jeszcze. - powiedział Leo
-Nie sądzę, żebyśmy się pogodziły. Sama mnie raz okłamała. - powiedziałam
-O czym nie wiedziałaś? - zapytali oboje
-Nie powiedziała mi, że nosi okulary, a cały czas myślałam, że nosi tylko soczewki. - powiedziałam
-Jest inna i zdania nie da się zmienić. - powiedział Charlie.
W pewnej chwili zobaczyliśmy na drzwiach czyjś cień. Wszyscy pomyśleliśmy, że to Mary. Poszłam zobaczyć kto to. Okazało się, że nie mylimy się.
-Chciałaś coś? - zapytałam
-Chciałam tylko posłuchać o czym gadacie - powiedziała Mary
-Czyli chciałaś nas podsłuchać. - powiedziałam
-No i co, że chciałam podsłuchać? - zapytała Mary
-To żeby się może dowiedzieć co o Tobie myślimy co? - zapytałam
-No chciałam się tego dowiedzieć. - powiedziała Mary
-To wiedz, że ostatnio jesteś jakaś dziwna. Totalnie cię nie poznaje prze te 2 dni. - powiedziałam.
Po tym wszystkim chciałam ochłonąć i postanowiłam wyjść na mały spacer. Zeszłam na dół wzięłam kurtkę i powiedziałam mamie że idę się przejść. Poszłam do tego parku o którym tyle mówiła Mary. Czułam, że ktoś biegnie za mną. Po odwróceniu zobaczyłam, że za mną biegną chłopacy.
-Aneta poczekaj.. - powiedział Leo.
Zatrzymałam się i poczekałam chwilę.
-O co znowu chodzi? - zapytałam
-Rozmawialiśmy z Mary, ale coś czujemy, że nie rozmawiała z nami tak na poważnie. - powiedział Charlie
-W takich sytuacjach nie sądzę, żeby rozmawiała z wielką szczerością. - powiedziałam
-Wiemy, że z tym wszystkim się źle czujesz, ale uwierz gdybyśmy byli na twoim miejscu to też by nam nie było łatwo. - powiedział Leo
-To mało powiedziane, że źle. Myślałam, że mogę ją traktować jak starszą siostrę, która pomoże mi w każdej sytuacji, ale okazało się, że tak nie jest i to mnie najbardziej boli w tym wszystkim. Ja się staram ją zrozumieć, że sama w życiu nie miała dobrze, ale teraz to ja nie mam dobrze kiedy się dowiaduje, że prawda jest całkiem inna niż myślałam. - powiedziałam
-Chodź już do domu bo zimno się robi. - powiedział Charlie
-A wy czasem do domu nie powinniście jechać? - zapytałam
-Nasi rodzice pozwoli nam zostać u ciebie więc nie musisz się martwić o to. - powiedział Leo
-No dobra to chodźcie, ale jak w domu czeka na mnie jakaś niespodzianka od Mary albo coś to dzięki ale nie mam siły na dzisiaj już. - powiedziałam
Po dotarciu do domu znowu wróciła ta wroga atmosfera, która była już od 2 dni.
Poszłam do swojego pokoju gdzie już się paliło światło co mnie trochę zdziwiło.
Weszłam do pokoju gdzie była Mary.
-Co ty tu robisz? - zapytałam
-Chciałam z tobą pogadać. - powiedziała Mary
-My nie mamy o czym rozmawiać i wyjdź z mojego pokoju. - powiedziałam
-Myślałam, że mnie zrozumiesz jakoś. - powiedziała Mary
-A ja nie potrzebuje zrozumienia? Przecież o wielu rzeczach nie wiedziałam i myślisz, że jak ja się teraz czuje. - zapytałam
-Wiem, że się nie najlepiej czujesz. - powiedziała Mary
-Proszę wyjdź z mojego pokoju. Nie mam już dzisiaj na nic siły. - powiedziałam
Mary wyszła z pokoju, a ja postanowiłam się odświeżyć. Po wyjściu z łazienki wolałam już się położyć i odpocząć po tym wszystkim co dzisiaj się wydarzyło.
-Jak się czujesz? - przyszła mama
-Okropnie. - powiedziałam
-Wszystko wróci do normy. - powiedziała mama
-Zobaczymy, ale teraz chce odpocząć - powiedziałam
-To dobranoc. - powiedziała mama
-Dobranoc - powiedziałam
Mama wyszła, a ja się położyłam spać.
Zasnęłam szybko. W środku nocy się obudziłam i zobaczyłam jak na materacu śpią chłopacy. Spali tak słodko, że szkoda było mi hałasować. Poszłam do łazienki załatwiłam swoje sprawy związane z kibelkiem i wróciłam do łóżka.
Przez resztę nocy spałam. Obudziłam się o 9:30. Widziałam, że chłopacy jeszcze śpią, więc po cichu poszłam do łazienki przemyłam twarz, ogarnęłam swoją twarz i zeszłam na dół. Na dole spotkałam mamę i Mary. Postanowiłam, że nie będę się odzywać bo nie byłam w humorze. Przez całe śniadanie było cicho. Jednak w trakcie śniadanie odezwała się mama.
-Co się dzieje, że się nie odzywacie? - zapytała mama 
-To długa historia. - powiedziała Mary
-No dobrze jeśli nie chcecie powiedzieć o co chodzi to już nie pytam. Załatwicie to między sobą. - powiedziała mama
W tej chwili pomyślałam, że nigdy tego nie załatwimy i będziemy skłócone na zawsze. Po zjedzeniu śniadania poszłam do siebie. Cały czas było mi smutno z powodu tego co powiedziała Mary. Wiedziałam, że na pogodzenie nie ma już szans bo obie byłyśmy na siebie obrażone. Chciałam gdzieś wyjechać na trochę, ale pomyślałam, że nigdzie mi się nie chce ruszać. Usiadłam przy biurku wyciągnęłam pusty zeszyt, a w ręce miałam ołówek. Zaczęłam rysować różne rzeczy. Przy tym miałam włączoną muzykę tak, że nie usłyszałam jak ktoś wchodzi do pokoju. Była to Mary. 
-Dlaczego mnie okłamałaś, że tęskniłaś? - zapytała Mary
-Ja tęskniłam za Tobą. Cały czas mówiłam o tym chłopakom. Ja nie umiem zrozumieć dlaczego wcześniej ty mnie okłamałaś. Dalej mam to w pamięci, że nic mi nie powiedziałaś o tym, że masz wade wzroku. - powiedziałam
-Musiałam tak zrobić. Uważałam, że tak będzie lepiej. Tylko potem jak chciałam Ci o tym powiedzieć bałam się że mnie znienawidzisz. A teraz jesteśmy skłócone. - powiedziała Mary
-Ja już nie mam o czym z Tobą rozmawiać. Ufałam Ci, a teraz już nie ufam i wyjdź z mojego pokoju. - powiedziałam
Od tych paru dni miałam w sobie wielką nienawiść do Mary. Miałam już tego dość i chciałam żeby się to skończyło. 
Pewnego wieczoru wyszłam z pokoju i chciałam iść do kuchni lecz usłyszałam jak Mary z kimś rozmawia i postanowiłam się temu przysłuchać chwilę. Okazało się, że zadzwonił do niej tata. Zastanawiałam się dlaczego do mnie nie dzwoni. Nią się interesuje, a ja to co. Tak jakbym nie istniała dla niego. Oznaczało dla mnie to, że mogę się do nich już nie odzywać.
Zeszłam do kuchni wzięłam łyżeczkę i z lodówki wyciągnęłam moją ulubioną sałatkę z warzyw. Poszłam do góry i spotkałam Mary, ale nie zwróciłam na nią uwagi i weszłam do pokoju trzaskając nieco drzwiami.
Postawiłam miske z sałatką na biurku i podeszłam do okna, w którym zaczęłam patrzeć co się dzieje na dworze. Zauważyłam dwie osoby, a dokładniej dwóch chłopaków podobnie wyglądających do Leo i Charliego.
To rzeczywiście byli oni. Zbiegłam szybko na dół ubrałam kurtke i wyszłam przed dom żeby zobaczyć co się dzieje. Widziałam, że robią jakieś przedstawienie, ale jak zwykle nie dla mnie, więc poszłam na spacer. Szłam tak bez celu. Znowu doszłam do tego parku co wcześniej. Pomyślałam, że pójdę zobaczyć co jest jeszcze dalej. Znalazłam las. Zatrzymałam się przed lasem i myślałam czy iść dalej. Gdy tak myślałam usłyszałam jak ktoś mnie woła. Dokładnie znałam  ten głos i myślałam czy się odwrócić. Ręce włożyłam do kieszeni. Poczułam, że w kieszeni mam coś i to wyciągłam. Było to małe ostrze, które nie wiem skąd się tam wzięło. Myślałam chwilę co by było gdybym tak przejechała po żyle. Kiedy tak myślałam poczułam, że lecą łzy i posatnowiłam, że nic sobie nie zrobię. Byłam pewna, że chce iść się jeszcze przejść i ruszyłam przed siebie. Zanim jednak dobrze ruszyłam zobaczyłam rękę na swoim ramieniu. Odwróciłam się byli to chłopacy.
-Powiecie mi dla kogo to przedstawienie czy to ma być? - zapytałam
-Dla ... Mary. - powiedział Leo
-Co ona znowu dla Was zrobiła? - zapytałam
-No nic. - powiedział Charlie
-Ja już Was kompletnie nie rozumiem. Wytłumaczcie o co tu chodzi. - powiedziałam
-Mary nas polubiła jeszcze trochę i dlatego chcieliśmy zrobić dla niej taki mini koncert. - powiedział Leo
-Uważałam Was za przyjaciół. Mną się znudziliście to teraz wolicie Mary. Co będzie jak wyjdzie? Znowu będziecie udawać moich przyjaciół? - zapytałam
-To nie jest tak jak myślisz. - powiedział Charlie
-A jak jest? Bo już nie wiem czy mogę komuś ufać. - zapytałam
-My chcieliśmy zrobić taki mini koncert pożegnalny. - powiedzieli oboje
-Przecież ona wyjeżdża w przyszłym tygodniu dopiero. - powiedziałam
-Jak to? - zapytał Leo
-No tak. Widocznie wam powiedziała co innego, ale już nie wnikam. Bo możliwe, że ja o czymś nie wiem. A teraz sorka, ale chce być sama. - powiedziałam i odeszłam.
Poszłam w stronę szkoły, do której będę chodzić. Był środek nocy. Gdy doszłam pojawił się na mojej twarzy dosłownie na chwilę. Postanowiłam jednak, że już będę wracać bo jest strasznie zimno, a poza tym byłam już zmęczona. Kiedy byłam pod domem usłyszałam, że chłopacy śpiewają. Miałam już to gdzieś i weszłam do środka. Ściągnęłam kurtkę. Poszłam do swojego pokoju, usiadłam na łóżko i myślałam czy się odświeżyć czy dopiero rano. Postanowiłam, że rano to zrobię. Położyłam się do łóżka, w ubraniach i nagle już spałam. Rano obudziłam się o 8:45. Wstałam wzięłam ubrania na przebranie i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic. Ubrałam się w te rzeczy. W pokoju na biurku znalazłam miskę z sałatką i wzięłam ją zjadłam. Przez pół dnia siedziałam w domu siedząc przy biurku i rysując ołówkiem w zeszycie, który zapełniałam od wczoraj. Gdzieś tak o 19:00 postanowiłam, że znowu zrobię sobie takie wieczorny spacerek sama. Mama nie miała nic przeciwko, ale widziałam jej zdziwioną minę bo wiedziała, że nigdy tak nie robiłam. I szczerze to wreszcie musi się przyzwyczaić bo jak na razie tak będzie. Znowu zeszłam w kieszeni spodni miałam telefon, który potem dałam do kieszeni w kurtce. Ubrałam kurtkę i wyszłam zamykając drzwi. Po drodze spotkałam chłopaków.
-Gdzie idziesz? - zapytał Leo
-Na spacer do parku - powiedziałam
-Wiesz, że o tej porze jest trochę niebezpiecznie? - zapytał Charlie
-Właśnie nie wiem. Rozumiem, że się o mnie martwicie i to doceniam, ale jakoś jak Mary sobie w nocy wychodziła to było dobrze i nikt się nie martwił. - powiedziałam
-Ale ona to ona, a ty to ty. Nie chcemy stracić takiej fajnej fanki jak ty. - powiedział Charlie
-Raz już miałam mały wypadek jak się wymknęłam z domu. - powiedziałam
-Ale nic ci się nie stało? - zapytał Leo
-Miałam tylko złamaną rękę i parę siniaków - powiedziałam
-To tyle dobrze. - powiedział Leo.
-No masz racje. Sama się teraz cieszę, że jeszcze żyje. - powiedziałam
-Chodź do domu już ci wystarczy na dzisiaj. Posiedzimy razem, pogadamy. Możemy zostać u ciebie? - zapytał Charlie
-Tak możecie zostać. To chodźcie. - powiedziałam
Wracam do domu z chłopakami. siadamy na trochę przed telewizorem i oglądamy jeden ze seriali, który leci w TV. W pewnym momencie na dół schodzi Mary, ale ja na nią nie zwracam uwagi. Kiedy się serial kończy.
-To co idziemy do mnie? - zapytałam
-Ja zostanę z Mary. - powiedział Charlie
-Ja jednak pójdę z Tobą - powiedział Leo
-To chodź zostawimy ich samych. - powiedziałam
Z Leo poszłam do swojego pokoju. Charlie z Mary zostali w kuchni. W pokoju siadam przy biurku.
-Co się dzieje? - zapytał Leo
-Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że Charlie się jakoś dziwnie ostatnio zachowuje. - powiedziałam
-Też tak mam. Da się zrozumieć, że to jego była przyjaciółka, ale no bez przesady. Robi tak, żeby znowu chyba zawalczyć o względy Mary, żeby znowu być z nią przyjaciółmi. - powiedział Leo
-Mary i tak za niedługo pojedzie do Norwegii i znowu będzie mi jej trochę brakować, ale i tak będziemy, a właściwie jesteśmy skłócone. A ja już nie widzę jakiejś szansy na pogodzenie. - powiedziałam
-Może nie ma, ale za parę lat może jednak się pogodzicie. - powiedział Leo
-Może... - powiedziałam
W pewnej chwili do pokoju przyszedł Charlie. Zaczęliśmy we trójkę. Charlie zaproponował obejrzenie filmu. Poszukaliśmy filmu na internecie i zaczęliśmy oglądać.

~**~
Hejka. Jak widać Aneta z Mary nadal są pokłócone i omal nie doszło do pokłócenia się z chłopakami. Nikt nie wie kiedy się dziewczyny pogodzą. A to się okaże w następnych rozdziałach. Ja zapraszam do komentowania. I do zobaczenia za tydzień.
Miłego wieczorku. Papa ;** Aneta

sobota, 2 stycznia 2016

Rodział 14: To, o którym chciałaś zapomnieć...


 Ludzie za często zapominają, że kiedykolwiek się znali...

- Nie płacz - próbował mnie uspokoić. Nagle poczułam rosnącą we mnie złość. Wyrwałam mu się i odbiegłam. - Nie uciekniesz przed prawdą Mary! - usłyszałam jeszcze jego krzyki.
 Miałam gdzieś jego słowa. Nie wiem skąd to wszystko wiedział, ale to nie mógł być on. Może mówić co chce, ale ten chłopiec to nie był on. Na świecie jest pełno ludzi, którzy wyglądają jak ja.
~ Ale nikt nie ma takich oczu jak ty. ~ Powiedziała złośliwie moja podświadomość. Proszę! Teraz się mądralińska odzywa! Po tylu latach przylazła!
~ Zamknij się. ~ Odpowiedziałam jej. 

 Tak tak... Może to dziwne, ale gadam z własnym rozumem. Przez kilka lat moja podświadomość była dla mnie jak bliska przyjaciółka. Stworzyłam z niej wymyśloną przyjaciółkę. Niestety gdy poznałam Anetę gdzieś się ulotniła. 
~ Po co wróciłaś? ~ zapytałam.
~ Chcę Ci pomóc ~ odparła.
~ Przestań! Zostawiłaś gdy byłam mała. Masz mnie gdzieś ~ usiadłam na jakieś ławce.
~ Mary daj spokój. Gdy odeszłam myślałam, że już mnie nie potrzebujesz. Cóż... Jak widać myliłam się. Co się dzieje?
~ Kojarzysz Charlie'go Lenehan'a?
~ Tego z Bars And Melody?
~ Tak.
~ Co z nim? Podoba Ci się? ~ rozentuzjazmowała się.
~ Nie! Próbuje mi wmówić, że to on jest tym chłopcem, którego poznałam w Bristolu...
~ Bo nim jest.
~ Nie żartuj sobie ze mnie.
~ Nie żartuję. Chcesz zobaczyć wspomnienie z nim? To, które z całego serca starałaś się ukryć. To, o których chciałaś zapomnieć.
~ Chcę ~ zamknęłam oczy. Jestem ciekawa jak to zrobi...

" Dwójka dzieci bawiła się właśnie na dworze... Było lato z tego wynika, że pogoda była przepiękna. Dziećmi była dwójka przyjaciół. Poznali się przez swoich rodziców. Dziewczynka nazywała się Mary, miała 4 lata, długie, jasne blond włosy i oczy w wielu kolorach. Miała jasną cerę i była stosunkowo niska. Jej przyjacielem był rok starszy chłopiec imieniem Charlie. Był od niej wyższy o jakieś pół głowy. Miał prawie białe włosy i jasnoniebieskie oczy. Przyjaciółmi byli od zawsze... Traktowali się jak rodzeństwo. Gdy jedno było smutne, drugie za wszelką cenę chciało je pocieszyć. Nie zawsze się to udawało i wtedy oboje byli smutni. Ten dzień był wyjątkowy. Dziewczynka miała urodziny, na które bardzo czekała. Chciała choć przez ten krótki czas być w wieku przyjaciela. Rodzice chcieli zrobić jej przyjęcie, ale ona wolała być tylko z nim. W tej chwili leżeli na trawie odpoczywając i patrząc w niebo.
- Patrz Charlie! Tam jest miś! - wskazała palcem na bialutki obłok w kształcie zwierzątka.
- No. A patrz tam! Klucz wiolinowy! - pokazał jej.
- Co to jest klucz wiolinowy? - zapytała zdziwiona. No tak... Często zapominał, że ona nie znała się tak na muzyce jak on. Chłopiec bardzo lubił muzykę. Uczył się od pół roku grać na pianie. Lubiła słuchać jak gra. 
- Pamiętasz moje zestawy nut? Na początku każdej pięciolinii masz takie śmieszne znaczki. I to są właśnie klucze wiolinowe - nagle wstał jakby o czymś sobie przypomniał. Zaniepokojona dziewczyna też wstała. - Pamiętasz tę bransoletkę co Ci się podobała?
- Jak miałabym ją zapomnieć?! Była śliczna. Może za duża, ale śliczna - odparła z uśmiechem. Wtedy chłopiec wyciągnął z kieszeni niewielkie pudełko i jej podał. Otworzyła je. Zobaczyła w nim ową bransoletkę. Przytuliła go. - Dziękuję - gdy się od niego odsunęła pocałowała go w policzek.
- Nie ma za co. Są Twoje urodziny. Z tyłu jest napis. Sam go zrobiłem, ale obiecaj, że przeczytasz go dopiero jeżeli coś nas rozłączy - czuł, że coś niedługo się wydarzy. Coś co ich rozdzieli... Na bardzo długo.
- Czyli nigdy - zaśmiała się. - Przecież już zawsze będziemy razem..."

~ To... To nie może być prawda! Ty to wymyśliłaś ~ nowe łzy zaczęły napływać do moich oczu.
~ Mary... Nie umiałabym cię okłamać. To prawda. Przecież nigdy nie zrobiłabym czegoś co miałoby Ci zaszkodzić. Jeżeli mi nie wierzysz to zobacz co jest w środku bransoletki - odpięłam przedmiot spoczywający na moim nadgarstku. "Na zawsze w moim sercu. Charlie Lenehan, Twój przyjaciel." Nie wierzę. Miałam to przez tyle lat i dopiero teraz to zobaczyłam.
- Dopiero to przeczytałaś? - usłyszałam czyjś zdziwiony głos. Podniosłam wzrok. Ujrzałam Charlie'go.  Kiwnęłam głową. - Dlaczego?
- Wyrzuciłam to z pamięci i serca. Nie chciałam pamiętać - zakryłam twarz dłońmi.
- Myślisz, że ja chciałem? Pragnąłem zapomnieć o Twoich oczach. Nie chciałem ich pamiętać, bo zawsze istniało ryzyko, że spotkam Cię i usłyszę, że mnie nie znasz. Niestety o nich nie da się zapomnieć. Całe lata tkwiły mi w głowie. Najgorsze, że stało się to czego najbardziej się bałem.
- A jak to miało się nie stać?! Miałam 4 lata a ty 5. Jesteśmy o 12 lat starsi. Totalnie nie przypominamy siebie. W Tobie zmieniło się wszystko! Nie jesteś taki jak kiedyś...
- A ty jesteś? Zachowały się tylko Twoje oczy. Znikła gdzieś ta roześmiana dziewczyna, a zastąpiła ją zgorzkniała laska, która myśli, że może robić co chce - nie wytrzymałam. Uderzyłam go w twarz i wstałam. Na poliku miał czerwony ślad ręki.
- Nigdy więcej tak o mnie nie mów. Nie znasz mnie. Nie wiesz przez co przeszłam i się tego nie dowiesz. Anety nawet nie pytaj, bo też nie wie. Raz na nią nakrzyczałam, bo mnie okłamała, a wie, że nienawidzę kłamstw. Nie oceniaj mnie, bo to ty się zmieniłeś. Spójrz na siebie. Twoi rodzice żyją, nikt Cię nigdy nie pobił do nieprzytomności, a jesteś inny. Wcześniej nigdy nie powiedziałbyś tak o osobie, której nie znasz.
- Ale Ciebie znam.
- Poprawka. Znałeś mnie 12 lat temu. Teraz na ziemi jest jedna osoba, która mnie zna. A teraz wracaj do Anety. Ona w przeciwieństwie do mnie Cię potrzebuje - chciał coś odpowiedzieć. Zrezygnował. Skierował się w stronę mojego domu. Ja z powrotem usiadłam na ławce.
~ Tylko namieszałaś mi w głowie. Nie musiałaś wracać. Jesteś mi niepotrzebna ~ fuknęłam w stronę mojej pseudo przyjaciółki. Wyjęłam telefon i wykręciłam numer do mojego jedynego przyjaciela.
- Halo? - usłyszałam zaspany głos Mateusza.
- Elek?
- Mary? Ty płaczesz? Co się dzieje?! Gdzie jesteś?! - zaczął panikować.
- Tak płaczę. Dzieje się źle. Jestem w parku koło domu.
- Co jest?
- Pamiętasz opowiadałam Ci o chłopcu, który był moim przyjacielem gdy mieszkałam z rodzicami w Bristolu.
- Pamiętam.
- To Charlie.
- Że ten z Bars And Melody? 
- Tak.
- To chyba fajnie. Nie?
- Nie... Nazwał mnie zgorzkniałą laską, która myśli, że może robić co chce.
- Debil.
- Wiem.
- Co zrobiłaś.
- Walnęłam go w twarz. Został mu ślad.
- I bardzo dobrze! Czyli za 2 tygodnie mam Cię z powrotem?
- Jak na dzień dzisiejszy tak.
- Nie wiem czy powinienem krzyknąć, że super, czy zacząć mówić, że powinnaś tam zostać i cieszyć się z widoku przyjaciółki.
- Byłej. Okłamała mnie.
- Co zrobiła?
- Mówiła, że tęskni, ale nieszczerze. Sama się przyznała.
- Pfff... Jak tak można? Lepiej powiedzieć prawdę niż kłamać. Dobrze jej tak. Gdyby nie to, że obiecałaś Marcinowi, że zostaniesz tam 2 tygodnie namawiałbym Cię do jak najszybszego powrotu - zaśmiałam się.
- Też za Tobą tęsknię. Gadałeś dzisiaj z Darią?
- No.
- Co tam u niej? Jak jej chomik?
- U niej dobrze i u zwierzaka też.
- Pozdrów ją ode mnie.
- Masz to jak w banku. Co zamierzasz teraz zrobić?
- W jakim sensie?
- Wracasz na noc do domu?
- Tak. Za dużo wrażeń dzisiaj miałam i mam dość wszystkiego.
- Jakich wrażeń? Poza tymi co już mi powiedziałaś.
- Gdzieś w połowie drogi okazało się, że samolot, którym leciałam ma uszkodzony silnik.
- O kur...
- Nie wyrażaj się, bo zmuszę Cię do jedzenia cytryny.
- Ok. To... O ja pies w dole.
- Dokładnie.
- Dobra Mary. Wracaj do domu i się wyśpij. Jutro, a właściwie dzisiaj, ale później pogadamy.
- Pewnie. Dziękuję, że mogę na Ciebie liczyć.
- Ej! Przecież od tego są przyjaciele. Dobranoc M.
- Dobranoc Elek - rozłączyłam się. Nie pozostało mi nic innego niż powrót do domu.

 Dotarłam do niego po jakiś 20 minutach. Było ciemno i cicho, czyli wszyscy się pospali. Może to nawet lepiej. Nie będę miała z nikim styczności. Od razu poszłam na górę. Nie zatrzymywałam się. Weszłam do mojego pokoju i rozejrzałam się. Nie chciałam w nim być. Zamknęłam drzwi i poszłam do salonu. Położyłam się na kanapę i zasnęłam.


Rano
Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam, że jestem w swoim pokoju. Ej! Zaraz! Przecież zasypiałam w salonie! Nie ma osoby, która mogłaby mnie przenieść. Oliwia nie raz widziała, że śpię w dziwnych miejscach i nigdy nic z tym nie robiła, Aneta by mnie nie uniosła, a Marcina nie ma. Podniosłam się. Zobaczyłam, że na brzegu łóżka siedzi Charlie... Nie... Tylko nie on...
- Czego chcesz? - zapytałam dość wściekła. Po wczorajszym niech nie spodziewa się niczego innego.
- Ok. Tak wiem. Zasłużyłem, ale mogłabyś chociaż podziękować, że Cię tu przeniosłem.
- Nie, bo celowo położyłam się tam. Nie chciałam tu być.
- Dlaczego? Przecież to Twój pokój. 
- No właśnie dlatego. 
- Mary... Przepraszam Cię za wczoraj, a właściwie dzisiaj. To... Samo wyszło. Aneta to moja przyjaciółka. Byłem na Ciebie zły, że doprowadziłaś ją do łez. Rozumiem czemu jej to wszystko powiedziałaś. Też nienawidzę kłamstwa.
- I  co z tego? W ogóle... Po co tu siedzisz? Nie jesteś od 12 lat moim przyjacielem.
- Mary...
- Nie Charlie. Idź do Anety. To jest Twoja przyjaciółka.
- Ty też nią jesteś - chciał wziąć mnie za rękę. 
- Zostaw! Nie jesteś nim. Mam tylko jednego przyjaciela. Owszem jest daleko, ale na niego zawsze mogę polegać. Nie znam go długo, ale wie o mnie więcej niż wy - wstałam z łóżka i wyszłam na balkon. Tak... Mam zamiar uciec. Przez balkon. Już raz to zrobiłam. 
- Mary co ty robisz?! - Charlie wybiegł za mną gdy już schodziłam na dół. Z dołu pomachałam do niego i odeszłam. Zastanawiałam się gdzie mam iść. Znałam kiedyś Port Talbot dobrze. Nawet bardzo dobrze, ale długo mnie tu nie było. Nie pamiętam nic poza parkiem i domem, w którym mieszkałam z rodzicami... Ciekawe czy ktoś tam mieszka czy jest pusty. Postanowiłam to sprawdzić i skierowałam się w tamtą stronę. 

 Od jakiegoś czasu mam wrażenie, że ktoś za mną idzie. Za każdym razem gdy się odwracam nikogo tam nie ma. Eh... Znowu mam jakieś dziwne urojenia. Muszę się ogarnąć, bo w końcu zamknął mnie w jakim psychiatryku i tyle będę miała. 

 Gdy zobaczyłam budynek niegdyś należący do moich rodziców olałam to co czułam. Do moich oczu napłynęły łzy. Na werandzie paliły się znicze. Czyli i tutaj dotarła ta wiadomość. Dom był zniszczony. Nie taki jak przed laty. Chciałam tam wejść jednak sama za bardzo się bałam. Podeszłam tylko do tych zniczy. Za nimi były krzyże z ich zdjęciami, a między nimi kamienna tabliczka, na której widniał napis: "Was może już nie ma lecz pamięć o was nigdy nie zaginie. Ten dom zawsze będzie o was przypominał." Co moi rodzice zrobili dla tego miasta? Nie wiem... Nic mi nigdy nie mówili, ale skoro zrobili coś dobrego to czemu opuścili Anglię. Nie byłam w stanie tego zrozumieć. Przecież gdybyśmy nie wyjechali oni prawdopodobnie by żyli. 

- Mary? Co ty tu robisz? - usłyszałam głos Leo. Odwróciłam się.
- Patrzę na zdjęcia moich rodziców. To kiedyś był nasz dom - wstałam.
- Ty tak serio?
- Tak. Mieszkaliśmy tu rok z hakiem. Później przeprowadziliśmy się do Polski.
- Ale wiesz, że Ci ludzie na zdjęciu to ostatni właściciele tego domu?
- Tak wiem. To właśnie moi rodzice. Zginęli w katastrofie lotniczej gdy miałam 7 lat, czyli jakiś rok po przeprowadzce do Polski. Ale o co Ci chodzi?
- Ci ludzie to byli rodzice mojej przyjaciółki...

 ~***~
Boom! Witam. I jak rozdział się podoba? Długość może nie powala, ale akcja chyba dość bogata. Małe sprostowanie. Pamiętacie jedno ze wspomnień Mary? Opowiadała tam o swoim przyjacielu z Port Talbot i tym jak się kiedyś bawili. Wyżej macie odpowiedź kto to jest. Tak! Mary zna chłopaków z Bars And Melody. Będą z tego spore problemy. Głównie kłótnie, ale to nie ważne. Jak widać tam wyżej jak na dzień dzisiejszy Mary wraca do Norwegii. Szczerze to nie wiem czy wróci, czy nie, ponieważ mam pomysł na akcje gdy wróci i, gdy nie wróci. Także to się zobaczy. Dobra. Nie przedłużam. 
Przypominam o pozostawieniu komentarza pod tym rozdziałem gdyż one bardzo motywują do dalszej pracy :D
Jeżeli chcecie być z rozdziałami na bieżąco możecie wcisnąć niebieski guzik w prawym górnym rogu.
Do zobaczenia
Zamyślona Marzycielka :) 
P.S. Przepraszam, że napis musi mieć tło, ale blogger znowu coś mi nawala :/