sobota, 2 stycznia 2016

Rodział 14: To, o którym chciałaś zapomnieć...


 Ludzie za często zapominają, że kiedykolwiek się znali...

- Nie płacz - próbował mnie uspokoić. Nagle poczułam rosnącą we mnie złość. Wyrwałam mu się i odbiegłam. - Nie uciekniesz przed prawdą Mary! - usłyszałam jeszcze jego krzyki.
 Miałam gdzieś jego słowa. Nie wiem skąd to wszystko wiedział, ale to nie mógł być on. Może mówić co chce, ale ten chłopiec to nie był on. Na świecie jest pełno ludzi, którzy wyglądają jak ja.
~ Ale nikt nie ma takich oczu jak ty. ~ Powiedziała złośliwie moja podświadomość. Proszę! Teraz się mądralińska odzywa! Po tylu latach przylazła!
~ Zamknij się. ~ Odpowiedziałam jej. 

 Tak tak... Może to dziwne, ale gadam z własnym rozumem. Przez kilka lat moja podświadomość była dla mnie jak bliska przyjaciółka. Stworzyłam z niej wymyśloną przyjaciółkę. Niestety gdy poznałam Anetę gdzieś się ulotniła. 
~ Po co wróciłaś? ~ zapytałam.
~ Chcę Ci pomóc ~ odparła.
~ Przestań! Zostawiłaś gdy byłam mała. Masz mnie gdzieś ~ usiadłam na jakieś ławce.
~ Mary daj spokój. Gdy odeszłam myślałam, że już mnie nie potrzebujesz. Cóż... Jak widać myliłam się. Co się dzieje?
~ Kojarzysz Charlie'go Lenehan'a?
~ Tego z Bars And Melody?
~ Tak.
~ Co z nim? Podoba Ci się? ~ rozentuzjazmowała się.
~ Nie! Próbuje mi wmówić, że to on jest tym chłopcem, którego poznałam w Bristolu...
~ Bo nim jest.
~ Nie żartuj sobie ze mnie.
~ Nie żartuję. Chcesz zobaczyć wspomnienie z nim? To, które z całego serca starałaś się ukryć. To, o których chciałaś zapomnieć.
~ Chcę ~ zamknęłam oczy. Jestem ciekawa jak to zrobi...

" Dwójka dzieci bawiła się właśnie na dworze... Było lato z tego wynika, że pogoda była przepiękna. Dziećmi była dwójka przyjaciół. Poznali się przez swoich rodziców. Dziewczynka nazywała się Mary, miała 4 lata, długie, jasne blond włosy i oczy w wielu kolorach. Miała jasną cerę i była stosunkowo niska. Jej przyjacielem był rok starszy chłopiec imieniem Charlie. Był od niej wyższy o jakieś pół głowy. Miał prawie białe włosy i jasnoniebieskie oczy. Przyjaciółmi byli od zawsze... Traktowali się jak rodzeństwo. Gdy jedno było smutne, drugie za wszelką cenę chciało je pocieszyć. Nie zawsze się to udawało i wtedy oboje byli smutni. Ten dzień był wyjątkowy. Dziewczynka miała urodziny, na które bardzo czekała. Chciała choć przez ten krótki czas być w wieku przyjaciela. Rodzice chcieli zrobić jej przyjęcie, ale ona wolała być tylko z nim. W tej chwili leżeli na trawie odpoczywając i patrząc w niebo.
- Patrz Charlie! Tam jest miś! - wskazała palcem na bialutki obłok w kształcie zwierzątka.
- No. A patrz tam! Klucz wiolinowy! - pokazał jej.
- Co to jest klucz wiolinowy? - zapytała zdziwiona. No tak... Często zapominał, że ona nie znała się tak na muzyce jak on. Chłopiec bardzo lubił muzykę. Uczył się od pół roku grać na pianie. Lubiła słuchać jak gra. 
- Pamiętasz moje zestawy nut? Na początku każdej pięciolinii masz takie śmieszne znaczki. I to są właśnie klucze wiolinowe - nagle wstał jakby o czymś sobie przypomniał. Zaniepokojona dziewczyna też wstała. - Pamiętasz tę bransoletkę co Ci się podobała?
- Jak miałabym ją zapomnieć?! Była śliczna. Może za duża, ale śliczna - odparła z uśmiechem. Wtedy chłopiec wyciągnął z kieszeni niewielkie pudełko i jej podał. Otworzyła je. Zobaczyła w nim ową bransoletkę. Przytuliła go. - Dziękuję - gdy się od niego odsunęła pocałowała go w policzek.
- Nie ma za co. Są Twoje urodziny. Z tyłu jest napis. Sam go zrobiłem, ale obiecaj, że przeczytasz go dopiero jeżeli coś nas rozłączy - czuł, że coś niedługo się wydarzy. Coś co ich rozdzieli... Na bardzo długo.
- Czyli nigdy - zaśmiała się. - Przecież już zawsze będziemy razem..."

~ To... To nie może być prawda! Ty to wymyśliłaś ~ nowe łzy zaczęły napływać do moich oczu.
~ Mary... Nie umiałabym cię okłamać. To prawda. Przecież nigdy nie zrobiłabym czegoś co miałoby Ci zaszkodzić. Jeżeli mi nie wierzysz to zobacz co jest w środku bransoletki - odpięłam przedmiot spoczywający na moim nadgarstku. "Na zawsze w moim sercu. Charlie Lenehan, Twój przyjaciel." Nie wierzę. Miałam to przez tyle lat i dopiero teraz to zobaczyłam.
- Dopiero to przeczytałaś? - usłyszałam czyjś zdziwiony głos. Podniosłam wzrok. Ujrzałam Charlie'go.  Kiwnęłam głową. - Dlaczego?
- Wyrzuciłam to z pamięci i serca. Nie chciałam pamiętać - zakryłam twarz dłońmi.
- Myślisz, że ja chciałem? Pragnąłem zapomnieć o Twoich oczach. Nie chciałem ich pamiętać, bo zawsze istniało ryzyko, że spotkam Cię i usłyszę, że mnie nie znasz. Niestety o nich nie da się zapomnieć. Całe lata tkwiły mi w głowie. Najgorsze, że stało się to czego najbardziej się bałem.
- A jak to miało się nie stać?! Miałam 4 lata a ty 5. Jesteśmy o 12 lat starsi. Totalnie nie przypominamy siebie. W Tobie zmieniło się wszystko! Nie jesteś taki jak kiedyś...
- A ty jesteś? Zachowały się tylko Twoje oczy. Znikła gdzieś ta roześmiana dziewczyna, a zastąpiła ją zgorzkniała laska, która myśli, że może robić co chce - nie wytrzymałam. Uderzyłam go w twarz i wstałam. Na poliku miał czerwony ślad ręki.
- Nigdy więcej tak o mnie nie mów. Nie znasz mnie. Nie wiesz przez co przeszłam i się tego nie dowiesz. Anety nawet nie pytaj, bo też nie wie. Raz na nią nakrzyczałam, bo mnie okłamała, a wie, że nienawidzę kłamstw. Nie oceniaj mnie, bo to ty się zmieniłeś. Spójrz na siebie. Twoi rodzice żyją, nikt Cię nigdy nie pobił do nieprzytomności, a jesteś inny. Wcześniej nigdy nie powiedziałbyś tak o osobie, której nie znasz.
- Ale Ciebie znam.
- Poprawka. Znałeś mnie 12 lat temu. Teraz na ziemi jest jedna osoba, która mnie zna. A teraz wracaj do Anety. Ona w przeciwieństwie do mnie Cię potrzebuje - chciał coś odpowiedzieć. Zrezygnował. Skierował się w stronę mojego domu. Ja z powrotem usiadłam na ławce.
~ Tylko namieszałaś mi w głowie. Nie musiałaś wracać. Jesteś mi niepotrzebna ~ fuknęłam w stronę mojej pseudo przyjaciółki. Wyjęłam telefon i wykręciłam numer do mojego jedynego przyjaciela.
- Halo? - usłyszałam zaspany głos Mateusza.
- Elek?
- Mary? Ty płaczesz? Co się dzieje?! Gdzie jesteś?! - zaczął panikować.
- Tak płaczę. Dzieje się źle. Jestem w parku koło domu.
- Co jest?
- Pamiętasz opowiadałam Ci o chłopcu, który był moim przyjacielem gdy mieszkałam z rodzicami w Bristolu.
- Pamiętam.
- To Charlie.
- Że ten z Bars And Melody? 
- Tak.
- To chyba fajnie. Nie?
- Nie... Nazwał mnie zgorzkniałą laską, która myśli, że może robić co chce.
- Debil.
- Wiem.
- Co zrobiłaś.
- Walnęłam go w twarz. Został mu ślad.
- I bardzo dobrze! Czyli za 2 tygodnie mam Cię z powrotem?
- Jak na dzień dzisiejszy tak.
- Nie wiem czy powinienem krzyknąć, że super, czy zacząć mówić, że powinnaś tam zostać i cieszyć się z widoku przyjaciółki.
- Byłej. Okłamała mnie.
- Co zrobiła?
- Mówiła, że tęskni, ale nieszczerze. Sama się przyznała.
- Pfff... Jak tak można? Lepiej powiedzieć prawdę niż kłamać. Dobrze jej tak. Gdyby nie to, że obiecałaś Marcinowi, że zostaniesz tam 2 tygodnie namawiałbym Cię do jak najszybszego powrotu - zaśmiałam się.
- Też za Tobą tęsknię. Gadałeś dzisiaj z Darią?
- No.
- Co tam u niej? Jak jej chomik?
- U niej dobrze i u zwierzaka też.
- Pozdrów ją ode mnie.
- Masz to jak w banku. Co zamierzasz teraz zrobić?
- W jakim sensie?
- Wracasz na noc do domu?
- Tak. Za dużo wrażeń dzisiaj miałam i mam dość wszystkiego.
- Jakich wrażeń? Poza tymi co już mi powiedziałaś.
- Gdzieś w połowie drogi okazało się, że samolot, którym leciałam ma uszkodzony silnik.
- O kur...
- Nie wyrażaj się, bo zmuszę Cię do jedzenia cytryny.
- Ok. To... O ja pies w dole.
- Dokładnie.
- Dobra Mary. Wracaj do domu i się wyśpij. Jutro, a właściwie dzisiaj, ale później pogadamy.
- Pewnie. Dziękuję, że mogę na Ciebie liczyć.
- Ej! Przecież od tego są przyjaciele. Dobranoc M.
- Dobranoc Elek - rozłączyłam się. Nie pozostało mi nic innego niż powrót do domu.

 Dotarłam do niego po jakiś 20 minutach. Było ciemno i cicho, czyli wszyscy się pospali. Może to nawet lepiej. Nie będę miała z nikim styczności. Od razu poszłam na górę. Nie zatrzymywałam się. Weszłam do mojego pokoju i rozejrzałam się. Nie chciałam w nim być. Zamknęłam drzwi i poszłam do salonu. Położyłam się na kanapę i zasnęłam.


Rano
Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam, że jestem w swoim pokoju. Ej! Zaraz! Przecież zasypiałam w salonie! Nie ma osoby, która mogłaby mnie przenieść. Oliwia nie raz widziała, że śpię w dziwnych miejscach i nigdy nic z tym nie robiła, Aneta by mnie nie uniosła, a Marcina nie ma. Podniosłam się. Zobaczyłam, że na brzegu łóżka siedzi Charlie... Nie... Tylko nie on...
- Czego chcesz? - zapytałam dość wściekła. Po wczorajszym niech nie spodziewa się niczego innego.
- Ok. Tak wiem. Zasłużyłem, ale mogłabyś chociaż podziękować, że Cię tu przeniosłem.
- Nie, bo celowo położyłam się tam. Nie chciałam tu być.
- Dlaczego? Przecież to Twój pokój. 
- No właśnie dlatego. 
- Mary... Przepraszam Cię za wczoraj, a właściwie dzisiaj. To... Samo wyszło. Aneta to moja przyjaciółka. Byłem na Ciebie zły, że doprowadziłaś ją do łez. Rozumiem czemu jej to wszystko powiedziałaś. Też nienawidzę kłamstwa.
- I  co z tego? W ogóle... Po co tu siedzisz? Nie jesteś od 12 lat moim przyjacielem.
- Mary...
- Nie Charlie. Idź do Anety. To jest Twoja przyjaciółka.
- Ty też nią jesteś - chciał wziąć mnie za rękę. 
- Zostaw! Nie jesteś nim. Mam tylko jednego przyjaciela. Owszem jest daleko, ale na niego zawsze mogę polegać. Nie znam go długo, ale wie o mnie więcej niż wy - wstałam z łóżka i wyszłam na balkon. Tak... Mam zamiar uciec. Przez balkon. Już raz to zrobiłam. 
- Mary co ty robisz?! - Charlie wybiegł za mną gdy już schodziłam na dół. Z dołu pomachałam do niego i odeszłam. Zastanawiałam się gdzie mam iść. Znałam kiedyś Port Talbot dobrze. Nawet bardzo dobrze, ale długo mnie tu nie było. Nie pamiętam nic poza parkiem i domem, w którym mieszkałam z rodzicami... Ciekawe czy ktoś tam mieszka czy jest pusty. Postanowiłam to sprawdzić i skierowałam się w tamtą stronę. 

 Od jakiegoś czasu mam wrażenie, że ktoś za mną idzie. Za każdym razem gdy się odwracam nikogo tam nie ma. Eh... Znowu mam jakieś dziwne urojenia. Muszę się ogarnąć, bo w końcu zamknął mnie w jakim psychiatryku i tyle będę miała. 

 Gdy zobaczyłam budynek niegdyś należący do moich rodziców olałam to co czułam. Do moich oczu napłynęły łzy. Na werandzie paliły się znicze. Czyli i tutaj dotarła ta wiadomość. Dom był zniszczony. Nie taki jak przed laty. Chciałam tam wejść jednak sama za bardzo się bałam. Podeszłam tylko do tych zniczy. Za nimi były krzyże z ich zdjęciami, a między nimi kamienna tabliczka, na której widniał napis: "Was może już nie ma lecz pamięć o was nigdy nie zaginie. Ten dom zawsze będzie o was przypominał." Co moi rodzice zrobili dla tego miasta? Nie wiem... Nic mi nigdy nie mówili, ale skoro zrobili coś dobrego to czemu opuścili Anglię. Nie byłam w stanie tego zrozumieć. Przecież gdybyśmy nie wyjechali oni prawdopodobnie by żyli. 

- Mary? Co ty tu robisz? - usłyszałam głos Leo. Odwróciłam się.
- Patrzę na zdjęcia moich rodziców. To kiedyś był nasz dom - wstałam.
- Ty tak serio?
- Tak. Mieszkaliśmy tu rok z hakiem. Później przeprowadziliśmy się do Polski.
- Ale wiesz, że Ci ludzie na zdjęciu to ostatni właściciele tego domu?
- Tak wiem. To właśnie moi rodzice. Zginęli w katastrofie lotniczej gdy miałam 7 lat, czyli jakiś rok po przeprowadzce do Polski. Ale o co Ci chodzi?
- Ci ludzie to byli rodzice mojej przyjaciółki...

 ~***~
Boom! Witam. I jak rozdział się podoba? Długość może nie powala, ale akcja chyba dość bogata. Małe sprostowanie. Pamiętacie jedno ze wspomnień Mary? Opowiadała tam o swoim przyjacielu z Port Talbot i tym jak się kiedyś bawili. Wyżej macie odpowiedź kto to jest. Tak! Mary zna chłopaków z Bars And Melody. Będą z tego spore problemy. Głównie kłótnie, ale to nie ważne. Jak widać tam wyżej jak na dzień dzisiejszy Mary wraca do Norwegii. Szczerze to nie wiem czy wróci, czy nie, ponieważ mam pomysł na akcje gdy wróci i, gdy nie wróci. Także to się zobaczy. Dobra. Nie przedłużam. 
Przypominam o pozostawieniu komentarza pod tym rozdziałem gdyż one bardzo motywują do dalszej pracy :D
Jeżeli chcecie być z rozdziałami na bieżąco możecie wcisnąć niebieski guzik w prawym górnym rogu.
Do zobaczenia
Zamyślona Marzycielka :) 
P.S. Przepraszam, że napis musi mieć tło, ale blogger znowu coś mi nawala :/

1 komentarz: