sobota, 26 grudnia 2015

Rozdział 13: To nie możesz być ty...

Rozdział dedykuję marceli weasley. Dziękuję za pierwszy komentarz :)


Czasem nie jesteśmy w stanie poznać, że ktoś kogo zaczynamy nienawidzić jest naszym dawnym przyjacielem...

Rano
Wstałam bardzo szybko, bo już o 6:30. Chciałam się szybko dopakować, a później jeszcze spotkać z Mateuszem. W końcu nie wiadomo kiedy go znów spotkam... Ubrałam się typowo dla mnie więc nic specjalnego. Jak zwykle cała na czarno. Kilka dni nie zakładałam wisiorka więc dzisiaj postanowiłam znów go założyć. Gdy się szykowałam zastanawiałam się, czy na pewno dobrze robię, że wracam. Chyba tak. W końcu Aneta sama mówiła, że tęskni za mną. Ale... To co czuje, a co mówi to dwie różne rzeczy. Z nią nie można być pewnym niczego. Za to ją właśnie kocham. Jest nieprzewidywalna i jedyna w swoim rodzaju, a takich ludzi w tych czasach się ceni, bo coraz rzadziej występują. 

Marcina jak zwykle nie było. Pracuje... Dalej męczą mnie wyrzuty sumienia, że tak go zostawiam. Niby mało co się widywaliśmy, ale jednak nie czuł się samotny. Jak będzie teraz? Gdy przyjdzie do domu nie będzie miał nawet do kogo się odezwać. Nie! Przecież może do nas dzwonić. Może... Nie będzie sam... Muszę przestać się tym aż tak zadręczać, bo zwariuję. Kocham go. Jak rodzonego ojca... Z Oliwią nigdy nie miałam tak dobrego kontaktu. Pewnie dlatego, że jest mniej wyluzowana niż Marcin. Bynajmniej jeżeli chodzi o mnie...

Gdy już byłam gotowa wyszłam z domu i zaczęłam kierować się do miejsca, w którym umówiłam się z Elkiem. Ta... Za dużo się Neskota nasłuchałam. Zdecydowanie. Drogę przebyłam w mniej niż 10 minut. Czekał już na mnie. Zdziwiło mnie to, bo to ja zwykle jestem ta co przychodzi wcześniej. Podeszłam do niego i usiadłam obok pod drzewem.
- Hej - przywitałam się.
- Hej! Wybacz, zamyśliłem się.
- Nic się nie stało. O czym bądź o kim myślałeś.
- O Darii.
- Pokłóciliście się?
- Nie! W żadnym wypadku. Po prostu tęsknię za nią.
- Rozumiem...
- W ogóle ładny wisiorek.
- Dziękuję. Znalazłam go kiedyś jak byłam w Będzinie.
- Zabawne... Ja kiedyś właśnie w Będzinie taki zgubiłem. Chciałem go znaleźć i przeszedłem wszystkie miejsca w jakich tego dnia byłem, ale on zniknął. Pamiętam, że Daria była zła - zaśmiał się.
- Zgubiłeś wisiorek, który od niej dostałeś? Jak?
- No tak jakoś. Przypadkowo. Ale nigdy go nie zapomnę. Z tyłu miał wyryte serduszko zrobione tak, że wygląda jak rdza. Zrobiła to sama.
- Wiesz, że ten też ma takie serce - zdjęłam go i pokazałam mu.
- To ten! Patrz. Ma przy tym drobnymi literkami D+M - rzeczywiście, że też go na początku nie poznałam.
- Fajnie, że Ci pomogłam odzyskać zgubę.
- Może chcesz go z powrotem? W końcu trochę go miałaś.
- Bierz go. To prezent od Twojej dziewczyny. Tylko tym razem go nie zgub.
- Uwierz mi, nie zrobię tego - założył go - gotowa do wyjazdu?
- Nie. Znowu nie jestem pewna, czy dobrze robię.
- Co jest Mary? Przecież wczoraj cieszyłaś się, że zobaczysz siostrę.
- No wiem. Tylko zdałam sobie sprawę, że zostawiam Marcina samego. Pewnie jest mu przykro.
- Zrozumie to Mary. Na pewno. Masz prawo tęsknić i jest to w pełni uzasadnione.
- Wiem. Tylko jednak z tamtym miejscem łączą się wspomnienia, o których chcę zapomnieć. Sam z resztą wiesz jak jest.
- Wiem, ale nie rozumiem czemu chcesz zapomnieć. Owszem Twoi rodzice nie żyją, zdaję sobie z tego sprawę, ale czy przez to warto zapominać o kilku pierwszych latach swojego życia. Ja uważam, że nie. Życie masz tylko jedno Mary i nie można zapomnieć o niczym, bo drugiej szansy by być szczęśliwym nie dostaniemy.
- Niestety...
- Właśnie bardzo dobrze! Jeżeli dostalibyśmy jeszcze jedną szansę nie staralibyśmy się być szczęśliwi teraz.
- Zadziwiasz mnie Eleven. Gdzie jest ten ktoś, którego oglądam codziennie na yt?
- Dalej tu siedzi tylko włączyło mu się gadanie mądrości - powiedziała i mnie przytulił.

Wieczorem
Na lotnisku
Jestem na lotnisku nawet nie wiem kiedy ten czas minął. Przecież jeszcze przed chwilą wydurniałam się z Mateuszem w naszym ulubionym miejscu. Teraz jestem w tym wielkim gmachu i żegnam się z na prawdę bliską mi osobą jaką jest Marcin. Będę za nim bardzo tęsknić, ale myślę że za Anetą tęsknię bardziej niż będę tęsknić za nim.
- Nie daj się tamtemu miejscu mała. Jesteś silną dziewczyną i wiem, że dasz radę - mężczyzna mnie przytulił.
- Nie daj się samotności Marcin.
- Nie będę samotny, bo będę do Ciebie co wieczór dzwonić. A przynajmniej postaram się - usłyszeliśmy wezwanie do odprawy - leć. Wiem, że nie lubisz kolejek - pocałował mnie w głowę, a ja szybko poszłam w stronę bramek. I znowu to samo. Nienawidzę tego powolnego procesu odprawy. Najpierw te głupie bramki, następnie chwila czekania, później odprawa paszportowa i znów czekanie. Teraz wezwanie do samolotu, a po nim kolejna odprawa tym razem paszportowo-biletowa. I tak po przeszło 45 minutach czekania i przechodzenia przez odprawy znów jestem zamknięta w wielkiej blaszanej puszce. Tym razem całkiem sama. O dziwo boję się mniej niż jak jestem z kimś. To trochę dziwne. Pewnie to przez zapewnienia Mateusza, że samoloty nie są takie złe, i że statki są gorsze. W sumie to się z nim zgodzę. Nienawidzę statków. Pewnie dlatego, że mam chorobę morską i boję się wody. Z resztą nie ważne. Muszę się wyłączyć dlatego podłączyłam słuchawki do telefonu i włączyłam muzykę. W moich uszach rozbrzmiały nuty Hopeful. To na pewno sprawka Anety! Nigdy nie nagrywałam sobie na telefon żadnej ich piosenki. Na tablet tak, ale nie na telefon. Mimo to jestem jej wdzięczna bo wydłużyła moją play listę o jakieś... Kilka piosenek...

Później
Lotnisko w Londynie
W końcu dali mi wyjść! Przysięgam, że choćbym miała iść do Marcina na pieszo już nigdy więcej nie wsiądę do tej pułapki. Przed wyjściem było jakieś zamieszanie, bo ponoć w tracie lotu z silnikiem coś się stało. Co to jest?! Piątek 13.?! NIGDY WIĘCEJ! Ale teraz jestem już na stałym lądzie. Dobra, może nie stałym bo to wyspa, ale nie ma zagrożenia, że za sekundę wybuchnę! Muszę się uspokoić. Zdecydowanie...

Zaczęłam kierować się w stronę wyjścia gdyż jestem po wszystkich odprawach. Przy samych drzwiach zobaczyłam Oliwię. Gdy zatrzymałam się obok niej mocno mnie przytuliła.
- Czyli słyszałaś o tym co się stało? - zapytałam.
- Tak. Dobrze, że nic Ci nie jest.
- Dzwoniłaś do Marcina?
- Nie. Nie chciałam go denerwować. Poza tym pewnie już śpi. Jest późno - poszłyśmy do samochodu. Kobieta włożyła moją walizkę do samochodu a ja w tym czasie do niego wsiadłam. Ona tuż za mną. Odpaliła silnik samochodu i po chwili już byłyśmy w drodze do domu - mogę Cię Mary o coś spytać?
- Pewnie.
- Dlaczego postanowiłaś wrócić?
- Tęskniłam za Anetą i z tego co mi mówiła ona za mną też.
- Na prawdę? - zdziwiła się. Coś mi tu nie gra.
- Tak. A o co chodzi?
- Wiesz Aneta wspominała mi, że tęskni, ale z czasem to przestało być jak dla mnie na prawdę szczere. Zwłaszcza jak zaczęła spędzać całe dnie z chłopakami - nie odpowiedziałam. Zrobiło mi się przykro, że tak mnie okłamała.

Czy może być gorzej? Osoba przy, której zawsze byłam tak mnie okłamała. Mówiła, że bardzo tęskni, a jakoś tego po niej nie widać. Po co ja w ogóle tu wracałam? Może ona chce mieć mnie pod ręką w razie gdyby pokłóciła się z nimi, albo jak będzie bardziej zdołowana? Super... Wsiadłam do samolotu całkiem sama by być przy niej, a ona mówiła, że tęskni mimo że nie było to prawdą. I co? Znowu będę piątym kołem u wozu? Mam nadzieję, że dwa tygodnie miną bardzo szybko i niedługo wrócę do Norwegii. Nic mnie tu nie trzyma. Na pewno nie ona...

W domu
Całą drogę nie spałam. Nie mogłam... Obecnie jest gdzieś 2 - 3. Znów to uczucie. Na prawdę nie czuję się w tym domu dobrze... Po co więc przyjechałam? A tak. Dla niej...

Pierwszą rzeczą jaką usłyszałam był głośny śmiech Anety i chłopaków. Zaraz? To ona o tej porze nie śpi? Zawsze kładzie się nie później niż o 22:45. Czyżby to też było kłamstwem?
- Idź do niej. Jak słyszysz nie śpi. Dobranoc - powiedziała Oliwia i poszła do siebie do pokoju. Chwilę się zastanawiałam co powinnam zrobić. Iść na spacer? Do siebie? Czy do niej? Wybrałam ostatnią opcję. Niech wie, że nie zrobiła mi przykrości opowiadając tyle kłamstw. Zaczęłam wchodzić po schodach. Z każdym krokiem coraz pewniej aż w końcu doszłam pod jej drzwi. Chwyciłam klamkę i zawahałam się. A co jeśli mnie wyprosi? W końcu może się wstydzić pokazać mnie tym słynnym Bars And Melody. Mimo wszystko postanowiłam wejść. Nikt mnie nie zauważył. Dalej siedzieli i się śmiali.
- Już dawno minęła 22:45 - powiedziałam i wtedy wszyscy na mnie spojrzeli.
- Mary! - Aneta zerwała się i mnie przytuliła - Tęskniłam - ta... Szkoda, że to tylko ściema...
- Słyszałam coś innego, ale też tęskniłam.
- O co chodzi?
- O co? Na prawdę jeszcze się pytasz?
- Tak.
- Aneta, Twoja mama powiedziała mi na czym polegała Twoja tęsknota. Na prawdę tęskniłaś tylko kilka pierwszych dni, a później mówiłaś to z rutyny.
- Mary ja...
- I co? Nie zaprzeczysz nawet?
- Nie... To nie jest do końca tak.
- A jak? Zrozumiem wszystko tylko nie kłam.
- Mówiłam, że tęsknię, ale to po jakimś czasie nie było prawdą. Ja po prostu nie miałam czasu tęsknić.
- Teoretycznie ja też nie. A jednak to robiłam.
- Ale ty nie poznałaś tam nikogo. Ja mam ich - wskazała na chłopaków - oni nie dawali mi tęsknić.
- Aha czyli oni są ważniejsi ode mnie? Super... Czyli nie potrzebnie leciałam tu całkiem sama uszkodzonym samolotem.
- Co? - zapytała ze zdziwieniem.
- Tak. Przyjaciel powiedział, że powinnam przylecieć i spróbować od nowa, że nie mogę żyć przeszłością. Kupiła bilet na najbliższy lot i przyleciałam. Gdy byliśmy w połowie drogi okazało się, że samolot ma uszkodzony silnik. Mogłam zginąć, ale wiedziałam, że nic się nie stanie, bo chciałam do Ciebie wrócić. A teraz co? Moje obawy się potwierdziły. Przyleciałam nadaremno. Najgorsze, że obiecałam sobie, Marcinowi i mojemu przyjacielowi, że jeżeli będę chciała wrócić to nie wcześniej niż po dwóch tygodniach. I wrócę - w jej oczach widziałam łzy. Moje były puste, ale smutne. Czyli nie wygląda to najlepiej. Szybko opuściłam pokój, a następnie dom. Musiałam ochłonąć. Przejść się po ulicach, po których spacerowałam z rodzicami. Dlaczego mnie zostawili? Nie mam rodziny. Jestem sierotą i taka jest prawda. Teraz wiem, że Aneta przyjaźni się ze mną dalej z litości. Znów jestem piątym kołem u wozu. Gdy tak szłam poczułam, że ktoś łapie mnie za rękę i odwraca w swoją stronę. To był Charlie.
- Możesz mi powiedzieć co ty wyprawiasz?! Wróciłaś i myślisz, że możesz robić wszystko?! Że Aneta rzuci Ci się na szyję i powie jak bardzo Ci jej brakowało?!
- Nie! Wiedziałam, że tego nie zrobi! Nie jestem głupia! Nie znoszę też kłamstw!
- Ona za Tobą bardzo tęskniła. Ciągle nam o Tobie mówiła.
- Doprawdy? To skoro tak tęskniła to czemu od dłuższego czasu nie dzwoniła? Wie, że ja nie miałam za bardzo możliwości. I czy dla kogoś za kim się ponoć tęskni nie powinno się znaleźć chociaż pięciu minut? Odkąd wy się pojawiliście o mnie totalnie zapomniała. Zostawiła mnie - spojrzałam mu w oczy. W moich zauważył łzy i ogromną burzę. Nagle coś w nim zmiękło. O co mu chodzi?
- Nie wierzę... Jak mogłem Cię wcześniej nie poznać...
- O czym ty mówisz?
- Nie pamiętasz? Byłaś kiedyś w Bristolu z rodzicami. Spotkałaś chłopca, z którym się zaprzyjaźniłaś.
- Skąd to wiesz?
- To byłem ja Mary.
- Co? Nie! To nie mogłeś być ty! Pamiętam dokładnie tego chłopca. Miał jasne włosy, był strasznie chudy, a jego oczy... Były tak jasne... Jak może w niektórych częściach świata. To nie mogłeś być ty. Do dziś pamiętam jak się czułam gdy z nim rozmawiałam, albo gdy mnie przytulał.
- A czy rozmawialiśmy odkąd się tu pojawiłyście? Czy Cię przytuliłem? - chciał to zrobić, ale się odsunęłam.
- Nie dotykaj mnie! To nie jesteś ty! Tego chłopca już nie ma. Wyjechał przed moją przeprowadzką do Port Talbot. Nawet się nie pożegnał - spuściłam wzrok, a z oczu poleciały mi łzy. On to wykorzystał i mnie przytulił. Poczułam to co wtedy przy tym chłopcu...
- Przepraszam... Moja ciocia zachorowała i musieliśmy pojechać do Londynu... To stało się z dnia na dzień. Gdy przyjechałem od razu poszedłem do Ciebie żeby Cię przeprosić, ale... Zastałem tylko pusty, otwarty dom... Myślałem, że tylko sobie Ciebie wyobraziłem... - nie wytrzymałam. Zrobiłam to po raz pierwszy od bardzo bardzo dawna... Rozpłakałam się jak małe dziecko...

 ~***~
Witajcie w ten piękny sobotni poranek! Wyspaliście się? Ja nie za bardzo, i obudziłam się podczas pięknego snu ;(. Ale nie ważne! Jak się rozdział spodobał. Mi o dziwo bardzo. Wprowadziłam małe zamieszanie, bo jak widać Aneta nie do końca tęskniła. Mary mieszkała w Bristolu. A na dokładkę znała Charliego. Ale nie myślcie, że zapomniałam o chłopcu z Port Talbot. Jego sprawa będzie poruszona ciut później. Ale tak. Możecie być ze mnie dumni. Sama napisałam jak dla mnie całkiem dobrą 13. Wiedzcie, że zwykle pisałam zapasy 5 rozdziałów w przód. Gdy dochodziłam do 13 zawsze byłam w tył, a to mi nie za bardzo odpowiadało. Jeszcze takie info. Jakby co to nie wiem kiedy Aneta wróci. Chce odpocząć tak jak ja odpoczywałam, ale będę starała dodawać się na czas. Chociaż obecnie mam małe problemy i jest mi bardzo ciężko pisać nie zawiodę was. Na razie to tyle.
A na razie ja już się żegnam.
Nie zapomnijcie o komentarzach ponieważ one bardzo motywują i wywołują nasz uśmiech :D
Jeżeli chcecie być z rozdziałami możecie nacisnąć niebieski guzik znajdujący się z prawej strony :)
Papa!
Zamyślona Marzycielka :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz